niedziela, 2 lutego 2014

Futro z kejtra.

- Dobzie smakuje zupa?
- Ja poproszę o dokładkę, panie Li Lu – odpowiedział Władek lat 98, siorbiąc resztki gorącej potrawy z przekrzywionego w niekulturalny sposób plastikowego talerza.

Śledztwo dotyczące wieszania psów doprowadziło mnie do jedynej na poznańskiej Wildzie chińskiej restauracji „Skośny przysmak”. Wzięłam ze sobą AK-owca, bo to dobry pies gończy na ludzi, którzy wieszają psy. Li Lu wprawdzie robił wrażenie sympatycznego człowieka, ale naprawdę sympatyczni są tylko ci, co mają w swoim mieszkaniu jakieś zwierzę. Li Lu nie miał żadnego czworonoga. Ja podobnie, ale w ramach rekompensaty codziennie zapraszam do siebie Władka. Nie wiedziałam tylko, kogo zaprasza do siebie właściciel „Skośnego przysmaka”. Może jakiegoś hycla? Li Lu posiadał sympatyczny uśmiech, trzy dziurki w nosie oraz chytre spojrzenie, za którym mógł ukrywać skośne sumienie.

- A pani jak smakować? – spytał usłużnie Li Lu.
- Dobra, dość tej zabawy. Chcę pogadać o psach – odpowiedziałam.
- Barzo lubić pisky – Li Lu oblizał swoje spierzchnięte wargi.
- Chyba husky? – wtrącił się powstaniec.
- Pisky? – spytałam. – Nie chcemy rozmawiać o polityce. Zresztą my w Poznaniu nie przepadamy za PiS. Nie lubimy też wieszania psów.
- Ja nie winien.
- Zdradził się pan. Ma pan trzy dziurki w nosie!
- No to cio?
- Trzy dziurki w nosie mają psy na psy.
- Pani kupić futro?
- Po co? Zima już mija.
- Zima niegługo znów tuź tuź.
- Ja bym kupił futrzaną czapkę – zastanowił się AK-owiec. – Potrzebuję czegoś poważnego na głowę. Paracetamol mi nie wystarcza. A futro z norek?
- Woli mieć łeb szorstkowłosy czy pudelkowaty?

I wszystko stało się jasne. Tropy przestępcy winnego wieszania psów w naszej dzielnicy prowadziły z Wildy do Państwa Środka. Nowy pieski szlak. Nie wiedziałam, jak zaprotestować. Na razie złożyłam zamówienie na drugie danie. I wysłałam dyskretnie SMS-a do dzielnicowego Marcina Maciusia. To prawdziwy pies, który potrafi popędzić kota.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz