piątek, 23 maja 2014

Antypryk.

Gdy kobieta zaliczyła więcej niż 70 wiosen, wtedy najczęściej zaczynały kręcić się wokół niej stare ramole. Wildeckie ramole nazywane są przeze mnie oraz moje sąsiadki prykami. Oczywiście zdarzają się wśród pryków egzemplarze wartościowe, bo zawsze można przyjaznego pryka nająć do noszenia siatek pełnych warzyw: marchwi, pyr i buraków, gdy wraca się do domu z targowiska na Rynku Wildeckim. Pryk wówczas szybko zaczyna dyszeć z wysiłku, traci poziom rozmowności i jego towarzystwo staje się znośne, a przede wszystkim pożyteczne. Gorzej jednak jest, gdy pryk nie jest zajęty ciężarami codzienności i wówczas stara się nam zaimponować.

Władek lat 98 często stara się mi zaimponować, dlatego zawsze w zanadrzu mam dla niego przygotowane różne zajęcia. A to każę mu wbić jakiś gwóźdź, co powoduje u niego popłoch, a to dostaje polecenie przytargania z piwnicy kilku wiader węgla, o co nieustannie prosi mnie Letycja lat 79, która ma piece i ciągle potrzebuje opału.

Grymas niezadowolenia, który pojawia się na licu powstańca jest dla mnie oznaką położenia na łopatki pryka w AK-owcu. Zawsze jednak brakowało mi jakiegoś mniej skomplikowanego środka, który mógłby być poręcznym dezodorantem, sztyftem albo jakimś elektronicznym aplikatorem. Marzyłam, by trzymać taki gadżet w kieszeni i w chwilach ujawnienia się pryka w znajomym mężczyźnie, móc go użyć. Szybko, skutecznie i bezboleśnie. Nie lubię czynić krzywdy, nawet jeśli jest to pryk, który marudzi, zrzędzi i powtarza się.
I oto dzisiaj na Wildzie pojawił się Antypryk. Nie w charakterze mechanicznego instrumentu złożonego z różnych kół zębatych, przekładni i tulejek. Była to postać z krwi i kości. Antypryk miał w sobie jakiś magnes, który odmładzał testosteronowy plecak, jaki dźwigały na swoim grzbiecie lokalne pryki. Dla kobiet był niezauważalnym, szarym człowiekiem z tłumu, zaczesującym łysinę pożyczką, z lekkim brzuszkiem i niepełnym uzębieniem, ale pryki dostrzegały w nim nienamacalną dla nas żywotność, energię i nadzieję na pozbycie się marudnego bagażu. Antypryk dawał im nadzieję na podwyższenie atrakcyjności kopulacyjnej, a dla mężczyzn jest to atawizm tak silny, że na jego widok drży ego, super ego oraz id, wprawiając w wibracje ciało każdego staruszka znajdującego się w odległości do 25 metrów od Antypryka.

Antypryk ustawił się przed poznańskim kościołem pw. Zmartwychwstania Pańskiego tuż przed rozpoczęciem sumy. Sprawił, że święte nawy opustoszały w połowie. Na spotkanie z prorokiem Witalności udali się wierni, ministranci i co najgorsze – ksiądz proboszcz. Wokół łysawego Antypryka zebrał się tłum, a kobiety zostały osamotnione w zimnej przestrzeni domu Pana.
Rodził się w nas bunt i chęć protestu. Zawładnęła nami obawa przed działaniem Antypryka, który mógł przecież zwiastować nadejście dni ostatnich…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz