poniedziałek, 28 lipca 2014

Jak zwiększyć u mężczyzny moralnego kaca.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Myślałam, że to listonosz, ale on raczej nie przynosi naręcza kwiatów. Spojrzałam w dół, przebiłam się wzrokiem przez gąszcz herbacianych róż i po butach poznałam Władka lat 98.
- To pomyłka – powiedziałam. – Nie zamawiałam żadnego bukietu.
- A propos bukietu – zza kwiatów dobiegł do mnie głos powstańca. – Mam jeszcze koniak gruziński.
- Nie czuj się rozgrzeszony – ostrzegłam, wpuszczając AK-owca do mieszkania.

Nalałam wody i wsadziłam do wazonu naprawdę piękną wiązankę róż. Potem wzięłam do rąk butelkę koniaku, nalałam odrobinę do kieliszka, złapałam nosem aromat, po czym podałam kieliszek Władkowi.
- A ty? – spytał AK-owiec.
- Ja naleję sobie odrobinkę do kawy. A ty pij duszkiem.
Władek nie oponował i szybko przechylił kieliszek. Trochę żałowałam trunku, który należało wprzód ogrzać dłonią, by wydobyć pełnię smaku, ale ważniejszy był zamysł, na jaki przed chwilą wpadłam. Szybko ponownie napełniłam Władkowi pękaty kieliszek.
- Pij!
- Nie za szybko?
- Pij!
- No dobrze.
Władkowy organizm dzielnie przyjął kolejną porcję alkoholu. Ja natomiast konsekwentnie nalałam trunku do podajnika.
- Adela, nie masz czegoś do przekąszenia?
- Koniec z drugimi śniadaniami! Pij!
- Powoli. Za chwilę łyknę.
- W jakim celu przyniosłeś koniak?
- Żeby przeprosić.
- Właśnie. Pij!
Nie trwało pół godziny, jak Władek opróżnił butelkę. Pomogłam wstać mu z krzesła, po czym odprowadziłam do drzwi.
- To między nami zgoda? – wybełkotał powstaniec.
- Do widzenia.

Założyłam łańcuch na drzwi i udałam się na balkon. Musiałam dobrą chwilę poczekać zanim Władek wytoczył się z klatki. Akurat trafem stukała obcasami o wildecki trotuar Balbina lat 66. Na widok AK-owca szeroko się uśmiechnęła. Uśmiech znikł jej nagle, gdy Władek puścił pawia. Tym razem Balbina miała szczęście. Dosięgły ją tylko drobne odpryski, które kilka kroków dalej wytarła chusteczką higieniczną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz