środa, 23 lipca 2014

Lekcja elegancji.

Szorstki język Władka lat 98 od kilku dni bardzo mnie denerwował. Miałam dość jego wulgaryzmów i ordynarnych skojarzeń. Postanowiłam coś z tym zrobić. Wprowadzić nowy ład i porządek w obejściu.

AK-owiec zjawił się jak zwykle koło południa. Niczego się nie spodziewał, więc uśmiechnął się szelmowsko i podążył od razu w kierunku kuchni, gdzie spodziewał się świeżo zaparzonej kawy i słodkiego smakołyku.
- Stop! – zatrzymałam powstańca wpół kroku. – Najpierw musisz się stosownie odziać.
- Że co?
- Dziś zjemy śniadanie w salonie, ale musisz się przebrać.
- Przebrać? – powtarzał za mną głupkowato Władek.
- Wypożyczyłam z teatru smoking. Tylko tam mieli odpowiedni rozmiar dla ciebie. Chyba będziemy musieli pójść do krawca...
- Mam usiąść w smokingu do drugiego śniadania?
- Owszem, to nie jest stosowna pora, ale potraktuj to jako trening.
- W ten upał mam się wciskać w eleganckie szmaty?
- Tylko nie w szmaty!

Władek pokręcił nosem, ale bez większego sprzeciwu udał się do drugiego pokoju i przebrał się w smoking. Przygotowałam mu także białą koszulę i muszkę.
- Nie umiem wiązać muszki – jęknął AK-owiec. – Adela, kawa stygnie, a ty się nade mną pastwisz. To mnie wkur...
- Dość! – nie dałam Władkowi dokończyć przekleństwa. – Jesteś w salonie. Na salonach należy zachowywać się odmiennie niż pod chłopską powałą.
- Powaliło cię, Adela – wykrztusił powstaniec, wiążąc na supeł muszkę. – Czy możemy wreszcie usiąść przy stole?
- Pogoda dziś jest bardzo zmienna.
- Nie chciałbym być kanalarzem.
- Front burzowy nadszedł nad nasz kraj. Niebo pokryło się chmurami. Słońca dziś nie zobaczymy. Władku, czy mógłbyś mi podać cukiernicę?
- Przecież nie słodzisz.
- Dlaczego nie służysz mi pomocą?
- Do cholery, przecież jest bliżej ciebie. Sama nie możesz po nią wyciągnąć ręki?
- Wyskakuj z tego smokingu, grubianinie! – wrzasnęłam. – Zasługujesz na sukmanę, a nie na elegancki uniform.

I w tym momencie Władek mnie zaskoczył. Najpierw przeprosił, potem cmoknął mnie w rękę, a potem wsypał trzy czubate łyżki cukru do mojej filiżanki i pomieszał.

To był ulepek. Nie wypiłam ani jednego łyka kawy, ale podnosiłam do ust filiżankę, by dać mu przykład, jak należy elegancko przechylać naczynie do ust oraz szykownie odginać najmniejszy palec u ręki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz