środa, 6 sierpnia 2014

Atak na Kościół katolicki.

Swa dni temu siedziałyśmy w ławkach kościelnych, przygotowując się do wysłuchania kazania podczas niedzielnej sumy. Ksiądz proboszcz wdrapywał się na ambonę z wyjątkowo poważną miną, co zapowiadało, że w swym wystąpieniu poruszy bardzo istotny temat. I tak się stało. Swoje kazanie rozpoczął tak:

- Bracia i siostry! Wczoraj po południu grzmiało w Poznaniu, błyskawice przecinały niebo, a pioruny zwiastowały gniew Boży. Ludzie to jednak bagatelizowali w oczekiwaniu na święto piłkarskie w postaci meczu z Wisłą Kraków. Śmiali się, pili napoje wyskokowe, malowali twarze i przebierali się za błaznów. Stracili czujność człowieka wierzącego. My jednak, wasi pasterze z parafii pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego, wiedzieliśmy, że trzeba uklęknąć, paść na kolana i zacząć się modlić.

Takie dictum mocno nas zatrwożyło. Kunia siedząca po mojej prawej stronie podała dłoń, ja zaś drugą ręką chwyciłam się ramienia Władka lat 98, który przycupnął z mojej lewej strony.
- I wreszcie z nieba lunęło – kontynuował ksiądz proboszcz. – Jakby rzewne łzy miały oczyścić polski lud albo zmyć popełnione grzechy. Sami rozsądźcie, jaki to był znak. My tutaj modliliśmy się przez cały trwania ulewy. Gdy w końcu niebo zaczęło się przejaśniać, a asfalt szybko wysuszał się pod wpływem nieśmiało wyglądającego zza chmur słońca, wówczas posłałem wikarego do internetu. Jak wiecie, wikary to młody pasterz, który lubi poszperać w komputerze, wie którym klawiszem zapukać, by mu otworzono. Ja cały czas klęczałem. Wiedziałem, że wikary musi wkrótce znów przybiec przed ołtarz.

Ksiądz proboszcz zrobił stosowną pauzę, popijając wodę czy inny krzepiący płyn z kielicha, a ja poczułam jak napięcie Kuni wzrasta. Ścisnęła mi dłoń tak mocno, że aż zdrętwiała. Nie miałam świadomości, że ja mam podobnie, ale gdy Władek z bólu wrzasnął, wtedy nieco rozluźniłam lewą rękę.
- I spadł na nas GROM! W lot zrozumieliśmy z wikarym, w czym rzecz. Rosyjskie siłyzb ierają się u wrót Ukrainy, by wkrótce zaatakować najlepszych synów polskiej ziemi, którzy nieraz zabijali niewiernych w imię Pan – zapiał proboszcz.
- Ojojoj! – rozeszło się po kościele. – Ojojoj! – powtórzyli ci, którzy wysłuchiwali mszy świętej na zewnątrz kościoła.
- To atak na Kościół katolicki! – grzmiał ksiądz proboszcz. – Wszyscy wiemy, że Rusków nie chowa się w poświęconej ziemi! Ci, którzy wymyślili tę perfidną hipotezę chcą nas odsunąć! Chcą nas zmarginalizować! Chcą nas ośmieszyć!

I proboszcz ciągnął dalej swój wywód, a my byłyśmy zatrwożone. Wtedy jacyś hultaje, grupka łobuzów, którym dynda wszystko, dyndał Lepper, powiewał generał Petelicki, a chrześcijan pochowali głęboko, dokonali zamachu nie tylko na naszą wiarę, ale i trzeźwy umysł, gdyż zaczęli gwizdać. Dlatego połączyłyśmy się z proboszczem w modlitwie, by chuliganów oświeciło. Szybko zagłuszyłyśmy ich Aniołem Pańskim.

Mamy nadzieję, że nasze modły o bankructwo Putina zostaną wysłuchane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz