poniedziałek, 1 września 2014

Mastrofobia

Prezydent Poznania nie opuścił dotąd żadnej mszy świętej – chory czy zdrowy szedł karnie oddać cześć Panu. Szczególnie w niedzielę. Postanowiłyśmy wykorzystać ten fakt, ustalając wcześniej, w którym kościele najczęściej padał krzyżem, czerpiąc ukojenie z chłodu posadzki.

Wczoraj w końcu dopadłyśmy go.

Ryszard Grobelny siedział w ławce wraz z rodziną, którą żeśmy delikatnie odseparowały, przekazując im znak pokoju, a potem kierując do tylnej części głównej nawy. W końcu prezydent został otoczony kordonem uklękłych dam.
– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus – przywitał się Ryszard, gdy uświadomił sobie, że został zmuszony do pertraktacji, by móc znów połączyć się z rodziną.

– Niech będzie – odrzekła Kunia lat 90.
Reszta z nas pogrążona była w modlitwie, więc milczała.
– Przepraszam, chciałbym przejść do rodziny. Kiwają na mnie – dodał przepraszająco.
Jak już wspomniałam wcześniej, byłyśmy pogrążone w modlitwie, więc nie mogłyśmy zareagować na zaczepkę Grobelnego.
– Łacina – rzuciła Kunia, która jako jedyna była na bakier z katolickimi formułkami i przez to traktowała całą akcję z większym dystnasem niż nasza pozostała grupa.
– Modlicie się za szczęśliwe wybudowanie galerii Łacina? – ucieszył się Rysiek. – To ja też jeszcze raz przyklęknę.
– Jasny gwint! – zaklęła Kunia, po czym szybko się poprawiła. – Dum spiro, spero.
Oznaczało to, że Kunegunda dopóki żyje, dopóty ma nadzieję.
– Bardzo lubię „Zdrowaś Mario” – określił się prezydent.
– Wszyscy błądzą – stwierdziłam, przerywając modlitwę na „laskiś pełna”.
Po prostu nie potrafiłam prawidłowo wymawiać „eł” i to mnie krępowało.
– Przytulę cię – obiecała Lwinka lat 92, chwytając za Rysiową czuprynę i przyciągając jego usta do swojego biustu.
– O Jezu! – zagrzmiał prezydent.
– Podoba ci się – uznała Pela lat 83. – Zaraz pociumkasz moje sutki.
– Nie! – Grobelny oderwał się od cycka Malwiny i łapał nerwowo powietrze. – Ja mam mastrofobię!
– Że co?! – zdziwiłyśmy się niemal jednocześnie.

Ten spryciarz Ryszard wyrwał się z naszego oblężenia i czym prędzej dołączył do swojej familii, poprawiając fryzurę oraz wygładzając garnitur. Za chwilę znów przybrał na twarzy swój sztuczny uśmiech.

– O Boże! – Elwira lat 77 wezwała Najwyższego. – A co to jest ta mastrofobia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz