niedziela, 12 marca 2017

Majstersztyk

– Nie boję się bezwstydności – stwierdziła Malwina lat 92. – Gdyby było inaczej, urodziłabym się w śpioszku.
– Albo chociaż w czepku. A ty, Trudzia? – spytała Kunia lat 90.
– Czuję się nieswojo obok wśród ciał – odpowiedziała Gertruda lat 77. – Byłam raz na plaży nudystów i omal nie zwymiotowałam.
Potem widziałam naszego księdza proboszcza, był tylko w slipkach. Na szczęście błyskawicznie zgasło światło.
– Jak to zgasło?
– Nie wiem, może ciemno zrobiło mi się przed oczami?

Zbliżała się wiosna i z radością kąpałyśmy się we wschodzącym słońcu, oczekując na przyjazd dostawczaka z piekarni. Świeże pieczywo z nocnego wypieku było naszym stałym punktem w menu, lecz nie ono zaprzątało myśli. Dziś głowy zawładnął temat bezwstydności.

– Uważam, że najbardziej bezwstydni są ludzie ubrani – uznałam. – I to dobrze ubrani. Łobuzy pod krawatem i dziunie z broszkami w żakiecie.
– Wypraszam sobie! – krzyknęła Dziunia lat 59.
– To nie o tobie – zapewniłam Dziunię z naszego ogonka. – Idzie mi o te łajzy płci obojga, które robią ojczyźnie porutę poza granicami kraju.
– Nierząd paskudny! – poparła mnie Kunia. – Jak ja ma w głebokim poważaniu zakompleksionego Jarasa!
– Chyba rząd – poprawiła nas Lwinka.
– Co?
– Rząd, a nie nierząd.
– Nie rozmawiam o polityce – odezwała się dotąd milcząca Pela lat 83. – Zbyt wiele zmarszczek mi przyprawiła. Chcę opalać to gładkie, co zostało mi po nie-polityce. Po pasjach, po kulturze, po sztuce...
– Wypnij dupę – doradziła ordynarnie Kunia.
– No wiesz co!
– Dziewczyny, to był majstersztyk – oceniłam.
– Niby co?
– Polski rząd w bardzo krótkim czasie zapewnił jeden głos dla kandydata Saryusza-Wolskiego. Mistrzostwo Europy! A może nawet świata...
– Chyba Saryusz-Wolskiego? – żachnęła się Pela. – A wiecie, jaki jest wołacz?
– Spierdalaj! – wymknęło się Kuni.

Na szczęście żadna z nas nie rozwinęło wątku, bo nadjechał furgon z piekarni. Tak ocaliłyśmy pokój polsko-polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz