piątek, 15 października 2010

Jak zostałam braminką.

Dziś z Anonimowymi Kobieciarzami zajęcia prowadziła Zenobia lat 69, która ćwiczyła z nimi odkurzanie z mebli, sentymentalne przeglądanie albumów rodzinnych oraz podlewanie roślin. Członkowie AK mieli przyswoić sobie umiejętność doprowadzania kwiatów do rozkwitu. Zenobia miała za zadanie wpoić im przysłowie: mężczyzna jest raz pod wozem, raz nawozem. Miejmy nadzieję, że jej się uda zdeptać kobieciarzy.

Tymczasem my z Kazią lat 47, Lusią lat 55, Genią lat 66 i Wacią lat 63 usiadłyśmy przy herbatce z konfiturami. Słońce radośnie świeciło, ja z nostalgią spojrzałam na czerwoną poduszeczkę, która leżała w gotowości na parapecie, czekając na napór moich łokci i biustu, i podeszłam do okna, chcąc je trochę uchylić. Do pokoju zaczęły wpadać słowa z ulicy: „k.wa je..na mać”, „ch.. w d..ę Policji”, „p...a”, „ja p.....lę” i inne.

– Bramini – westchnęła Lusia.
– Stoją w bramach i zabiją czas przekleństwami – zgodziła się Wacia.
– Chleją piwo i siurają po ścianach! – cisnęła gromem Genia.
– Ładne chłopaki, ale sieroty – próbowała tłumaczyć łobuzów Kazia.
– Uważam, że powinnyśmy wyjść łyknąć świeżego powietrza – zaproponowałam.

Ubrałyśmy się ciepło, bo słońce o tej porze roku bywa zwodnicze i zeszłyśmy na dół. Przepędziłyśmy wildeckich homo vulgaris. Każda z nas zajęła inną bramę. Postanowiłyśmy zmienić bramiński repertuar. Dałam sygnał znaną melodią:
– „Pamiętasz, była jesień...”
– „Jesienne róże...” – odpowiedziała Foggiem Genia, która stała w bramie po drugiej stronie ulicy.
Potem Lusia odśpiewała „Jesienną zadumę”. Od strony artystycznej wyszło najładniej, ale dlatego, że w jej bramie była najlepsza akustyka. Nagrodziłyśmy ją oklaskami. I wtedy...
– See you later, aligator – wydarła się po zagranicznemu Kazia.
– Co ci odpier..liło? – krzyknęłam oburzona. – Do jasnej ciasnej, miałyśmy śpiewać sentymentalnie!
– I niebanalnie, k..wa mać – poparła mnie Wacia.
– Znowu wyszła ch.joza – skonstatowała Genia.
– Do wyru...nej p...y, przecież my przeklinamy! – zauważyła Lusia.

Dałam znak do odwrotu. Ze zwieszonymi głowami poczłapałyśmy do swoich mieszkań. Nie udała się nam bramińska krucjata. Bramini do krzyża słabo pasują – może dlatego. Dlatego protestuję przeciw zostawianiu otwartych bram, bo nic chrześcijańskiego z tego nie wyjdzie. Precz z siuraniem po ścianach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz