środa, 6 lipca 2011

Kto stęka?

– Jak sądzisz, Władku? – spytałam powstańca lat 95. – Czy Elvis Presley stękał? A Leonid Breżniew?
AK-owiec zakrztusił się pączkiem zaserwowanym przeze mnie na drugie śniadanie, ale zareagował szybko, plując nerwowo dookoła drobnymi cząstkami świeżego wypieku z nadzieniem ajerkoniakowym.
– Pierwszy sekretarz na pewno miał zaparcia, a Elvis dziwnie kręcił nogą... Obaj chyba stękali przed mikrofonem, tylko, że ja nie mam słuchu...
– To w ogóle było pokolenie stękaczy. Taka epoka czy co? – zastanowiłam się.
– Ech, Adela... Czy ty nic nie pamiętasz? Człowiek wówczas mało chciał widzieć i podobnie niewiele słyszeć. To w prostej linii prowadzi do stękania. Gdyby taki Elvis usłyszał poprzez decybele swego śpiewu i przytupu, że stęka, to by przestał kręcić nogą.
– Czyli Presley nie miał słuchu?
– Na pewno był ślepy. W końcu kręciła się wokół niego niejedna biała laska.
– A ta Metyska?
– Chyba go mylisz z Ray Charlesem... – wystękał Władek.
– Tak w ogóle, to najbardziej nie lubię łyżwiarzy figurowych. Te ich stękające potrójne rittbergery, salchowy, toeloopy... Swoje pokazy muszą zagłuszać muzyką.
– Przyznam się tobie, że też stękam, gdy sąsiad wyprowadza na spacer swojego rottweilera.
– Wydaje się, że stękanie przechodzi z pokolenia na pokolenie. Stękał Adam, stękała Ewa, Noe i Matuzalem chyba też, a już na pewno stękał Mieszko I, gdy musiał wybijać zęby wyznawcom Światowida, by przeszli na najlepszą wiarę. I okazuje się, że ty też stękasz.
– To wszystko przez migrację literki „s”.
– Jak to?
– Gdy ktoś stęka, to oznacza, że w imadle jego egzystencji trzyma go tęska.
– Znaczy tęsknota?
– Dokładnie. Ludzie tęsknią za smakiem budyniu z dzieciństwa, widokiem czołgów na ulicach, wczasami pod gruszą, zegarkami marki Ruhla, „Karuzelą”, „Trybuną Ludu” oraz „Szpilkami” i zaczynają stękać.
– Ja tęsknię za miłością czystą.
– Skoczyć po pół litra?
– Nie trywializuj moich tęsknot! A za czym ty tęsknisz?
Władek głęboko się zastanowił, po czym szczerze wyznał:
– Najbardziej tęsknię za regularnym i nie kłopotliwym wypróżnianiem się...

Na takie dictum musiałam zareagować. Zaprotestowałam. I dobrze, bo dawno już tego nie robiłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz