poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Władek lat 95 przypomniał o swoich urodzinach.

– Adelo, ja niedługo mam urodziny!
– Chyba coś ci się pomyliło, sklerotyku.
– Niby dlaczego?
– Urodziłeś się 1 stycznia. Przynajmniej tak ci wpisali w dowód. Z tego co pamiętam, nigdy nie miałeś wątpliwości, co do tej daty.
– Nie pomyliłem się. Po prostu informuję cię z pewnym wyprzedzeniem.

Popatrzyłam z zainteresowaniem w twarz powstańca. Zwykle przychodzi do mnie z bieżącymi wiadomościami: „pies Walerki znowu zsikał się na klatce”, „Zwieracze Czesława znowu nie trzymają, nie wiem na pewno, ale mocno od niego leci gównem”, „Balbina znów opalała się toples na balkonie”. Takimi nowościami mnie zwykle raczy, więc dzisiejsze przypomnienie o urodzinach, które będzie obchodzić dopiero za kilka miesięcy mocno mnie zaskoczyło.

– O co ci chodzi?
– Pamiętasz, jak obchodziliśmy 69 urodziny?
– Władku, to było ponad ćwierć wieku temu.
– No i?
– Co i? Nie pamiętam. Mówże wprost, bo tracę cierpliwość! Gadasz pierdoły, tymczasem kawa z cynamonem, którą ci zaparzyłam już stygnie. Ty nie masz do mnie szacunku! Ty pij!
– Od moich 69 urodzin mam do ciebie nie tylko szacunek, ale też myśli koślawe...

Władek wyznał to z rumieńcem na jego skórze dinozaura. Cichy ton wskazywał na wydarzenie, które mocno wpłynęło na psychikę AK-owca. Żołnierza Armii Krajowej i Anonimowego Kobieciarza w jednej osobie.

– Mów wprost! – zażądałam.
– Znasz symbol jing i jang?
– No...
– Uczciliśmy w taki sposób moje święto. Najpiękniejsze urodziny można przeżyć tylko w wieku 69 lat! – Parlez vous francais?
– Nareszcie do ciebie dotarło. Wtedy ty byłaś na górze!
– Co?!
– Przy moich 96 urodzinach powinniśmy sytuację odwrócić.

Spojrzałam zimno w oczy mego towarzysza. Postanowiłam zdjąć z głowy chustę. Gdy zaczęłam ją moczyć pod strugą zimnej wody puszczonej z kranu, Władek zrozumiał, że zaraz zacznie się lanie.
Czmychnął, nie chcąc doczekać do kulminacji mojego protestu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz