piątek, 4 listopada 2011

Sąsiadki.

Chciałam dziś bliżej przedstawić moje sąsiadki. Tyle się o nich rozpisywałam, a nikt nie wie, jak wyglądają prawdziwe kobiety z Wildy. Na początek pierwsze trzy ślicznotki z mojej dzielnicy.

Kunia lat 88 to moja najbliższa sąsiadka. Tu na zdjęciu z wnuczką Sandrą lat 23. Kunia bywa stanowcza, ale stanowczo za rzadko.
Kunia nie lubi trwałej, ale na świat patrzy kolorowo. Nie przepada za zdjęciami Roentgena, ale zorganizowała sesję radiologiczną chłopakowi wnuczki, bo jest zapobiegliwa. Wierzy łajdakom, nie wierzy łobuzom. Granica między łajdakiem a łobuzem wije się jak nić w kłębku, dlatego Kunia traci czasem grunt pod nogami. Żałuje, że nie ma w Poznaniu już przepraw promowych, bo boi się chodzić po moście.

Następną prezentuję Wiesię lat 80. Oprócz Dolores lat 91, która namiętnie popala cygara, jest to największa w naszym gronie palaczka. Pali ćmiki do momentu, gdy pet parzy jej palce. Wiesia posiada ogromną wiedzę z zakresu hydrauliki siłowej oraz różdżkarstwa. Potrafi wykryć każdą złotą plombę, zna się też na skokach narciarskich. Lubi z ciasta drożdżowego formować popielniczki. Spala się przy serialach brazylijskich. Przepada za Breuglem młodszym, ale to nikogo nie dziwi, bo Wiesia lubi młodszych.

Ostatnia z sąsiadek, którą dziś zaprezentuję,
to nasza nestorka, czyli Malwina lat 92. To słodkie dziewczę lubi nosić się pedantycznie, jednocześnie nie zapomina o tym, że kobieta musi lśnić. Od półtora roku przestała chodzić na randki i twierdzi, że dobrze jej ta przerwa zrobiła, bo ma większy apetyt na chłopa. W chwilach podniecenia ślini się. Dwukrotnie przeszła operację powiększenia biustu. Popołudniami grywa na tamburynie. Ma chomika i płaskostopie. Ubiera pończochy ze szwem. Nadal śni o białym koniu. Książę - jak powiada - nie jest jej do niczego potrzebny.

To na razie tyle o moich sąsiadkach. Resztę opiszę jutro...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz