poniedziałek, 5 grudnia 2011

Genek, a czyj jest ten krawat?

Skończył się czas moich filozoficznych rozpraw, teraz wracam do życia. Jego kwintesencja żyje na poznańskiej Wildzie. Dziś ją uosobił Genek lat 49, znany w naszej dzielnicy niechluj. Zawsze niedomyty, nieogolony, w znoszonej koszuli, rozpadających się butach, lecz dziś – o dziwo! – również w krawacie. I to szykownym, żakardowym, dobrej marki, miękki w dotyku i bez żadnej plamy.

– Genek, ale dzisiaj z ciebie elegant – stwierdziłam z podziwem, gdy przechodził koło nas, czyli kobiet stojących w ogonku przed sklepem spożywczym. Jak zwykle czekałyśmy na dostawę świeżego pieczywa, umilając czas plotkami.

– Z Mosiny wracam, ciociu Adelo.
– To dużo tłumaczy – zgodziłam się.
– Genek, a czyj jest ten krawat? – zainteresowała się Malwina lat 92.
– Jak to czyj? – zdziwił się Genek. – Mój!
– Ale skąd go masz?
– Mam kumpla. Wacław ma 62 lata i pracuje w prosektorium. Wkurwił się, że jeszcze przez 5, a nie 3 lata będzie myć trupy. A on już zaplanował, co będzie robić na emeryturze. „Rząd gra na zwłokę”, krzyczał. W końcu podszedł do jednego ze sztywnych gości, zdjął mu krawat i wręczył mi go ze słowami: „Bierz, Genek, ten facet i tak idzie do spalarni. Zapnę mu szelniej marynarkę i nikt się nie skapnie. ”
– Bardzo cię proszę, Genku, byś w towarzystwie dam nie wyrażał się – poprosiłam.
– Przepraszam, ciociu Adelo.
– Spalarnia? – zaciekawiła się Kunia lat 88.
– Takie krematorium dla nieboszczyków – wyjaśnił Genek. – Spa dla umarłych. Kładą trupa na laury i podpalają lont zapałką. Stąd spa-larnia.
– Wacław też podpala?
– On bardziej podpala się na bieliznę. Rodzina nie sprawdza, czy świętej pamięci dziadzio ma majty. Wacław to skrupulant. Dokładnie myje, ale coś z tego też chce wyciągnąć dla siebie. I uczciwy jest.
– Uczciwy? – spytałam z niedowierzaniem.
– Tak. Dzieli się z kolegami, czym może. Tego po mnie nie widać, ale bardzo często zmieniam bieliznę na nową. Niestety, ostatnio Wacławowi trafiają się tylko kobiety. Proponował mi kilka biustonoszy, ale one zimą wcale nie grzeją.
– Ma biustonosze? – dociekała Kunia. – A w jakich rozmiarach?
– Takie koronkowe, z fiszbinami… – wyliczał Genek – prześwitujące i wcale nie. Ładne, ale bardziej na lato.
– Kunia?! – podniosłam głos i karcącym wzrokiem spojrzałam na sąsiadkę.

Więcej nie musiałam protestować przeciw takiemu procederowi. Dziewczyny za wstydu spuściły oczy, a Genek wzruszył ramionami. Słońce starało się przebić zza chmur, a Wacław w tym samym czasie brał się za mycie kolejnych zwłok.

2 komentarze:

  1. Gra na zwłokę i spa - RZĄDZĄ !!!!!!!!!!!!
    Ale Kunia?! nie załapałem. Że niby ona ma biustenhalter z se-cold-hand? Najdroszsza Ciociu Adelo, weź mnie w adopcję!!! ;-))) Paweł S

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę. Nie lubię się babrać z pieluchami.

    OdpowiedzUsuń