środa, 7 grudnia 2011

Szczęściem jest nie mieć, dokąd wracać.

Władek lat 95 wpadł do mnie dziś szybciej niż zazwyczaj. Przywitał mnie tajemniczymi słowami:
– Adela, czas się rozmówić filozoficznie – wyszeptał w progu i skierował się do salonu, by wygodnie rozsiąść się w fotelu.

Przyznam, że mnie zamurowało. Wiele razy powstaniec mnie adorował, zdarzało się, że od samych drzwi wykrzykiwał jakieś obelgi, wysuwał zarzuty, także dzielił się wrażeniami pogodowymi, obwieszczał głośne wydarzenia czy plotki, które zaczynały wylatywać ponad dachy domów na poznańskiej Wildzie. Nigdy jednak AK-owiec nie chciał prowadzić ze mną dysput filozoficznych. To zresztą częsta ułomność u mężczyzn.

Udałam się najpierw do kuchni, by przygotować kawę. Władek kręcił się niecierpliwie na wygodnym siedzisku w salonie, ja jednak byłam nieugięta. Nie można filozofować, nie mając pod ręką filiżanki z kawą albo kieliszka z brandy, whisky czy koniakiem. Po prostu dla ciężkiej materii dyskusji wymagana jest odpowiednia otoczka.

W końcu przyszłam z kawą i słodkim co nieco do salonu. Powstaniec momentalnie rozpoczął rozmowę.
– Po długich poszukiwaniach, eksploracji własnego ja i czochrania bezładnie krążących myśli znalazłem przyczynę, dla której ludzie są nieszczęśliwi!
– O? – zareagowałam uprzejmie, udając zainteresowanie.
– Problemem dla ludzi jest posiadanie domu. Mają dokąd wracać i daje im to ułudę bezpieczeństwa.
– Władek, ty znowu chcesz się do mnie przeprowadzić? – spytałam czujnie.
– Gdzież tam! Ludzie krzątają się po własnych czterech kątach, zamiatając swoje emocjonalne problemy pod dywan. To im nie pozwala na tworzenie trwałych relacji, bo mają, gdzie się skryć.
– I dlatego przyszedłeś z tym do mnie? Nie wolałeś zadzwonić z tą wieścią od siebie?
– No! Nareszcie wpadłaś na właściwy trop – ucieszył się powstaniec. – Idzie mi o to byśmy teraz razem wyszli, a potem zastanowili się, czy wracać, czy może podążyć nowym tropem.

Ta propozycja mnie zaskoczyła, ale przystałam na nią z ochotą, bo akurat musiałam na rynku kupić pyry. Powstaniec podał mi szarmancko ramię i próbował skierować nas nad Wartę. To kobiet ajednak decyduje o kierunku w którym każda para podąża, więc w końcu dotarliśmy na bazar, a AK-owiec z grymasem na twarzy przytaszczył mi siatkę pełną warzyw.

Wydaje mi się, że tematy filozoficzne mogą się w najbliższym czasie nie pojawić na naszych spotkaniach z Władkiem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz