piątek, 2 grudnia 2011

O politycznej dyspucie.

Zbyt często myślę o tym, jak się ubrać, jaki makijaż sobie nałożyć, z kim się spotkać, co ugotować, kiedy mam poprasować i odkurzyć mieszkanie. Tracę przez to ogólną perspektywę, zapominając o zagrożeniach, jakie czyhają na umiłowaną ojczyznę, która przecież mnie wykarmiła, wyuczyła i w końcu wykopie dół, bym nie gniła w cudzej ziemi. Żyję niby beztrosko, to znaczy troszczę się, ale tylko o czubek własnego nosa. To bardzo niepatriotyczna postawa, której się wstydzę. Dziś sobie to uświadomiłam.

Ojczyznę warto mieć zawsze pod ręką. Sięgnąć po nią do kieszeni i walnąć zacietrzewionemu rozmówcy najdroższym krajem naszym prosto w oczy. Jest to najlepszy sposób, by odwrócić relację między obywatelem a miejscem, na którego łonie żeśmy dojrzeli. Większość nas uważa, że trzeba być gotowym na wezwanie ojczyzny, tymczasem dobrze ją także wzywać nie nadaremno, a najlepiej – jak już napisałam – mieć ją w zasięgu ręki.

Jest taka możliwość, że nasz interlokutor również będzie mieć ojczyznę w zanadrzu. My go walniemy krainą patriotyzmu, a on się odwinie tym samym hakiem. W takiej sytuacji radziłabym mieć za pazuchą drugą ojczyznę. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że nie musimy zbyt rozwijać fantazji, mogąc użyć Unii Europejskiej, w której przecież też żyjemy. Niech to jednak nie uśpi naszej czujności, bo nasz dyskutant może sparować argumenty wizerunkiem ojczyzny z historycznych pergaminów.

Na historyczne narzędzia w dyskusji należy zareagować nowoczesnością i zaprezentować ojczyznę wirtualną, najlepiej w postaci multimedialnej projekcji w stylu second life. Tam sobie obywatele szczęśliwie żyją, uśmiechają się, miziają się wzajemnie, klepią po plecach, dodają otuchy, pięknie są ubrani, najedzeni, obuci, ze słuchawkami na uszach, smartfonami w kieszeniach, jeżdżący rowerami, żyjący sportowo i zdrowo, wychuchani i w ogóle gites. W takiej wizji dobrze umiejscowić szarego dyskutanta z zaciśniętymi ustami.

To moment, w którym nasz przeciwnik zastosuje najmocniejszy argument. Użyje religii jako broni. Zaśmieje się strasznie, gdyż uważa, że niebieskiej ojczyzny nikt nie jest w stanie przebić. Będzie przeświadczony o swoim zwycięstwie. My w tej chwili musimy zachować spokój, a lico przybrać drwiącym uśmiechem. Rzucamy oskarżenie, że żeby było nam dobrze w niebieskiej ojczyźnie, to w tej musi być źle. Po prostu, ostatni będą pierwszymi i na odwrót.

I wiecie co? Wtedy zostaniemy wyklęci.

1 komentarz:

  1. Tetłusteknury i tak na wszystko majo argumenty, które so w stanie przygwoździć każdego wierzącego. Gwoździem do Bramy Niebieskiej. PS

    OdpowiedzUsuń