wtorek, 31 stycznia 2012

Wirginia.

Wirginia lat 83 zawsze była małomówna, trochę nieśmiała, stojąca zwykle z boku kolejki oraz wydarzeń w dzielnicy Wilda w Poznaniu. Zamknęła się w sobie w wieku 14 lat. Tylko tyle od niej wyciągnęłyśmy. Do teraz pozostała dla nas milczącym Sfinksem, który – i owszem – ładnie wygląda, ale swoje tajemnice pozostawi dla historyków, a nie turystek, choćby z bliskiego sąsiedztwa.

Dziś rano był spory mróz i ciężko stało się w ogonku oczekującym na dostawę świeżego pieczywa. Myślałyśmy już o tym, by zrezygnować z chleba i w zamian kupić sobie litr wiśniówki, a potem obalić butelczynę w najbliższej klatce schodowej, gdzie trzymałyśmy sztamę z cieciem Bronisławem lat 54. Pojawiła się w nas rysa. Czekałyśmy, w której z nas pierwszy pęknie lód i wykaże się alkoholową inicjatywą. Ja byłam gotowa na zrzutkę. Już wyciągałam drobne z portmonetki, gdy zachłysnęłam się lodowatym powietrzem. To była moja niekontrolowana reakcja na słowa Wirginii.

– Nie chcę dłużej być niewinna – wyznał nasz dzielnicowy Sfinks, a lodołamacz jej przekazu skruszył kry zbudowane z naszych przesądów i stereotypów.
– Hę? – wymamrotała zdezorientowana Malwina lat 92.
– Co?! – wykrzyknęła Kunia lat 89.
– Proszę nie hęchać w moim towarzystwie! – oburzyłam się dla porządku, bo o wiele bardziej wstrząsnęło mną wyznanie Wirginii.
– Niech hęchają – zaszlochała Wirginia. – Niech hęchają... – powtórzyła dramatycznie. – Mi już nic nie pomoże.
– A ja zazdroszczę Wirginii – odezwała się rezolutnie Lonia lat 59. – Mój Eugeniusz nieraz podmawiał się, bym się ponownie zaszyła.
– To prawda – zgodziła się Genowefa lat 90. – Nic tak mężczyzn nie kręci jak defloracja dziewicy. Pamiętam, gdy przed wojną byłam...
– Wirginia – przerwała Genowefie Kunia – myślę, że niejeden birbant będzie chciał zerwać twój kwiat.
– Puścimy wici w dzielnicy – zdecydowałam. – Tylko proszę nie mieszać w tę akcję AK-owca lat 96. Poddaję go terapii. On jest Anonimowym Kobieciarzem – wyjaśniłam.
– Ale czy to wypada? – krygowała się Wirginia.
– Napiszę ogłoszenie, powiesimy je na latarniach. Jak masz na drugie imię?
– Hedonia.
– Odtąd bądź gotowa na każdą chwilę – ostrzegła Kunia. – Z takim drugim imieniem szybko zapomnisz, jak masz na pierwsze w dowodzie.

Jeszcze chwilę dodawałyśmy otuchy Hedonii, po czym machnęłyśmy ręką na czekanie na furgon i zakupiłyśmy wspomnianą wiśniówkę. Pierwszym mężczyzną, który wywąchał zapach alkoholu był cieć Bronek. Myślę jednak, że nie tym się upił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz