wtorek, 21 lutego 2012

Trampolina równouprawnienia.

Dobre czasy dla samców się skończyły. Jest to oczywiste, bo ma uzasadnienie ewolucyjne. Mężczyzna, gdy wyszedł z wody zaczął wyprostowywać swoją sylwetkę, by wspiąć się na drzewo, a kiedy osiągnął zamierzony efekt, to od razu stracił rónowagę i spadł na ziemię. Potem wstał, otrzepał się z kurzu i już mogłyśmy podłożyć mu nogę. Z hukiem ponownie legł na plecach, byśmy mogły mu skakać po brzuchu i plątać włosy na piersiach. Niestety, istnieją jeszcze samcze okazy, które udają, że ta sytuacja nie miała i nie ma miejsca. Robią to po to, by zachować coraz bardziej iluzoryczną przewagę nad kobietami, ale nie z takimi draniami dałyśmy już sobie radę.

Dziś długo nie pojawiał się dostawczak ze świeżym pieczywem, więc postanowiłam pokazać sąsiadkom stojącym w ogonku do sklepu spożywczego kilka praktycznych ćwiczeń pokazujących chwyty doprowadzające do położenia samca na łopatki.

– Dać ci paralizator, kochana? – zaproponowała Malwina lat 92.
– Skoczyć po łom? – zaoferowała się Kunia lat 89.
– Niektóre typy mają siłę bawołu – odezwała się smutno Edeltrauda lat 80.
– Masz rację, Edeltraudko – przytaknęłam. – Trzeba wykorzystać fakt, że samiec jest głupi i naiwny. Na łopatki kładzie się go sposobem.
– Będę udawać mężczyznę – zaofiarowała się Kunia. – Ty, Adela, bądź kobietą i pokaż nam to od strony praktycznej.
– Miałoby to sens, ale choćbyś się przebrała, to nie będziesz myśleć jak samiec – powątpiewałam. – Zresztą nie wierzę byś położyła się na chodniku.
– Skoczę do sklepu po stare kartony.
– To na nic! – oburzyłam się, bo Kunia mąciła mi wątek. – Może się położysz, jełi rzeczywiście uwierzysz, że jesteś męska, ale ja się nie rozbiorę!
– Za zimno? – zaciekawiła się Edeltraudka.
– I siąpi! – zgodziłam się.
– Nie byłoby ci wstyd, Adelo? – zapytała Malwina.
– Kobiecy wstyd jest efektem ubocznym w procesie upokarzania mężczyzn.
– Rozumiem, że obiecujesz mu widok swoich sekretnych smakołyków i wiążesz mu ręce do wezgłowia łóżka – domyśliła się Kunia. – Naprawdę skaczesz mu potem po brzuchu? Rozumiem wchodzenie na głowę, ale skakanie po bebechu?
– To trampolina do równouprawnienia! – zawyrokowałam dobitnie.

Dziewczynom spodobało się to określenie, bo przeżuwały je, kręcąc uporczywie żuchwami. Znów zapadła cisza, która teraz była przesączona głębokimi analizami. Właśnie w takim momencie zaskoczył nas przyjazd furgonu ze świeżym pieczywem. Czułyśmy, że dzień rozpoczniemy od schrupania chleba. A co trafi potem między nasze sztuczne zęby – to się okaże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz