wtorek, 27 marca 2012

Rypnęłam się.

W sumie miałam jeszcze zapas chleba, ale pod wpływem słonecznych promieni wyciągnęłam swoją czerwoną poduszeczkę na parapet, ułożyłam się na niej, a potem zobaczyłam, jak przed sklepem na dole stoją w ogonku w oczekiwaniu na dostawę świeżego pieczywa moje znajome, więc nie wytrzymałam. Wzułam buciki na niewysokim obcasie, narzuciłam lekki prochowiec i zeszłam, by kupić drożdżowkę z marmoladą oraz porozmawiać z sąsiadkami o tym i o owym.

Rano kobiety w swoim towarzystwie bardzo rzadko się kłócą. Ja nazywam ten stan gaworzeniem. Robimy wzajemnie mało treściwe gul-gul-bul-bul-srul-srul, ale to nieważne, bo czujemy się z tym dobrze i komfortowo. I tak było też dziś. Gulgotałyśmy, bulgotałyśmy i srulałyśmy w najlepsze aż do momentu, gdy na rowerze podjechał do nas Winicjusz lat 70. Świętej pamięci mama Winicjusza uwielbiała Sienkiewicza, więc chciała go wsadzić na rumaka, by nauczył się być także Skrzetuskim, Kmicicem i Wołodyjowskim w jednym, ale Winicjusz zobaczył w biało-czarnym telewizorze Wyścig Pokoju oraz zwycięskiego Szozdę i przesiadł się na rower. Mama ze zgryzoty umarła, a on jeździ na kozie do dziś.

Dziś Winicjusz podjechał do nas. Miałam wrażenie, że spoglądał na moje świeżo wypastowane obcasy z bucików, które wystawiłam do słońca, więc postanowiłam ukrócić te bezwstydnie wścibskie spojrzenia.

– Szukasz błysku, kochasiu? Nie dość ci wyświeconych szprych?
– Nie lubię celebrytek – odpowiedział Winicjusz. – Adela, a może chcesz się rypnąć? No? – dodał zachęcająco.
– Że co? – spytałam skonfundowana.
– Rypnij się.
– Nie rozumiem.
– Kobieta, która się nie rypnie, często marudzi. Mama też marudziła, bo w jej głowie były tylko konie. A nie chciała się rypnąć! – z wyrzutem zakończył swą krótką wypowiedź Winicjusz.
– Czy ty mnie molestujesz?
– To może ty, Kunia, chcesz się przejechać na moim rowerze? – spytał Winicjusz zniecierpliwiony moim brakiem domyślności.
– To ja się rypnę! – uprzedziłam Kunie lat 89. Moja przyjaciółka była sporo starsza ode mnie, więc chciałam ją uchronić przed nieprzewidzianymi skutkami eskapady, biorąc ryzyko jedynie na swoje młode ciało.

I wiecie co? Warto się rypnąć! O Boże, jak bardzo warto się rypnąć! Słońce świeci, a tak mało kobiet chce się rypnąć. Ja tego nie rozumiem!

2 komentarze:

  1. To bardzo proste,kobiety nie lubią tego robić same. A skoro nikt ich nie zaprosi do wspólnego rypania :),to tak to właśnie wygląda.
    Więc daj Adelo dobry przykład i bądź bardziej aktywna,a tłumy porypią za Tobą :))
    Pozdrawiam - megan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam być rypnięta wśród Narodów? Muszę się zastanowić...

      Usuń