środa, 28 marca 2012

Taniec godowy Kunii lat 90.

Kunia dziś obchodziła urodziny. O 8.32 pożegnała się z 89 wiosnami, wchodząc w przedział 9 dekady zajmowany w moim najbliższym gronie dotychczas tylko przez Malwinę lat 92 oraz Władka lat 96. Z tej okazji już wcześniej po wielokroć dyskretnie podpytywałyśmy się, jakie ma marzenie. Odpowiedź na to pytanie nas nie satysfakcjonowała, bo nie stać nas było na Brazylijczyka. Dlatego wybrałyśmy tańszy wariant, ściągając niejakiego N’Bono Jutu z Nigerii, który nieźle władał tylko językiem angielskim, ale za to w kręceniu bioderkami był ponoć bardzo biegły.

Wczoraj wraz z Elwirą lat 77 odebrałyśmy Jutu z lotniska na poznańskiej Ławicy, dałyśmy mu pić i jeść, potem położyłysmy spać, by nabrał sił przed urodzinową imprezą. Rano poinstruowałyśmy N’Bono, co ma robić, wypłaciłyśmy umówioną wcześniej należność, potem zawinęłyśmy go w celofan i obwiązałyśmy czerwoną wstążką. Tak poprowadziłyśmy naszą niespodziankę do kolejki, w której stała już solenizantka, udając, że to zwyczajny dzień.
– Sto lat! – krzyknęła stojąca obok Kunii Gertruda lat 59.
Twarz naszej przyjaciółki rozjaśniła się promiennym uśmiechem.
– Och, pamiętałyście...
– Kunia, oto nasz prezent – pochwaliła się Elwira.
– Rozpakuj – zachęciłam Kunię. – To N’Bono.
– Zamieniłyście bony z Tesco na tego młodzieńca? Och, jaki piękny.
– Jutu – przedstawił się Jutu.
– You too – odpowiedziała płynnie po angielsku świeżo upieczona 90-latka.
– Co mam z nim robić?
– Sprowadziłyśmy N’Bono z Afryki. Umie kręcić bioderkami, co ma potwierdzone aktualną opinią nigeryjskiego ortopedy – wyjaśniła Elwira.
– Zatańcz z nim – zachęciłam Kunię, jednocześnie dając znak Jutu.
– Capoeira! Yes, capoeira – powiedział biegle po angielsku N’Bono.

Kunia od lat pasjonowała się wywodzącą się z tradycji afrykańskiej i brazylijskiej capoeirą, czyli sztuką walki, której formy są rytmiczne, akrobatyczne i skupiają się na kopnięciach. Istotą capoeiry są elementy tańca wpływające na płynność i nieprzewidywalność ataków.
– Pląsaj, kochany – zażądała 90-letnia dziewczyna.
Zaczęłyśmy klaskać, wybijając rytm. Utworzyłyśmy krąg, w którym Kunia wraz z N’Bono Jutu pozorowali walkę, w istocie kręcąc bioderkami i chichotając radośnie. Zerwany kolejkowy szyk przekształcił się w żywiołowy taneczny pląs, przez co zatamowałyśmy ruch samochodów na ulicy.

Posterunkowy Marcin Maciuś nie interweniował. Tylko proboszcz obserwował nas złym wzrokiem. Wiadomo, cały czas trwał Wielki Post.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz