czwartek, 8 marca 2012

Łebkami do dołu.

– Ilu fagasów może się zgłosić? – echo od słów wypowiedzianych przez Malwinę lat 92 odbiło się od pustych ścian salki katechetycznej, którą wynajęłyśmy od proboszcza naszej parafii, by opaść i lec w spokoju wśród kotów, czyli skłębionego kurzu walającego się po pomieszczeniu.
– Ja będę liczyć łebków – obiecała Kunia lat 89.
– Nalać wody do miednicy? – spytała Elwira lat 77.
– Miednica może nie wystarczyć – powątpiewałam. – Warto skombinować wanienkę. Tak, dwie do mycia niemowląt powinny wystarczyć.
– Kto przyjmuje życzenia? – dociekała Gertruda lat 59.
– Wszystkie tak jak siedzimy tu za stołem prezydialnym – zarządziłam.
– Miło, że proboszcz pozwolił poprzestawiać ławki – ucieszyła się Janina lat 68.
– Malwina, ty siadasz na samym końcu! – przestawiłam koleżankę. – Już zapomniałaś, że będziesz przymierzać antygwałtki?
– Znowu na mnie wypadło?! – biadoliła Lwinka. – Jak?! Nie grałyśmy przecież w marynarza! – wytknęła.
Spojrzałam wymownie na Kunię, by przyszła mi w sukurs.
– Malwina, masz z nas wszystkich najładniejsze giery. Tfu, stopy – poprawiła się Kunia. – Ponadto jako jedyna robisz sobie pedicure co 2 dni!
– Zwyczaje upadły – narzekała nadal Malwina. – Kiedyś przynosili rajstopy, a dziś? Tylko jakiś strzępek na piętę i podbicie...
– A co ma do gadania proboszcz! – zmieniła temat Elwira. – Dostał kasę, a premią dla niego będzie to, że ściągniemy męskich lewusów na zaplecze kościoła.
– Adela, ty to masz jednak głowę nie od parady! – skomplementowała mnie Balbina lat 71. – A ten stolik w kącie to dla kogo?
– Dla Władka – obwieściłam niespodziankę koleżankom.
– Mężczyzna w tej sali? – zdziwiła się Malwina. – Na siedząco?
– Właśnie – wtrąciła swoje trzy grosze Kunia. – Mają przecież wchodzić ze skruszoną miną i opuszczonym z nadmairy winy łebkiem, wręczać goździka oraz parę antygwałtek, wymamrotać coś pod nosem i spier papier!
– Władek ma u mnie dług. Odpracuje go, prowadząc tu punkt repasacji pończoch.
– Podciąganie oczek w antygwałtkach? – zdziwiła się Gertruda.
– Malwina, masz czujne oko dalekowidzki. To kolejny powód, byś to ty przymierzała – powiedziałam, spoglądając nerwowo na zegarek.

Niemal w tym momencie zapukał do drzwi salki katechetycznej Władek lat 96, dając znak, że mężczyźni po drugiej stronie drzwi są gotowi. Gestem nakazałam powstańcowi usiąść za stolikiem, gdzie miał podciągać oczka.

A potem zaczęłyśmy świętować Międzynarodowy Dzień Kobiet, przyjmując życzenia od wildeckich łebków z głowami pochylonymi z pokorą ku naszym dłoniom i w ypastowanej podłodze.
Po jakimś czasie musiałam na chwię się oddalić. Kiedy wracałam z ustronnego miejsca, to zerknęłam przez okno. Ulica Pamiątkowa nie pamiętała takie sznura mężczyzn. Wyglądali jak rząd goździków. I wszyscy z łebkami do dołu. Wręczane kwiaty zresztą też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz