poniedziałek, 5 marca 2012

Kantyna.

Walery lat 67 mieszka surowo. Owszem, porządek trzyma koszarowy: ma starannie zasłane łóżko, równo ułożone buty w przedpokoju i kurz, którego nie da się wygrzebać zapałką znikąd, ale poza tym nie dba o wystrój. Proste łóżko, meblościanka z płyty paździerzowej z barkiem w centralnym miejscu, stary stół z czystym blatem. I regały, a nich książki: kodeksy, regulaminy, dzieła nowożytnych strategów wojennych i filozofów. Walery nie przepada za starożytnością.

Mieszkanie Walerego nazywamy na poznańskiej Wildzie Kantyną, bo jego księgozbiór zdominowany jest przez dzieła Immanuela Kanta. Ma też spore zapasy siwuchy, którą przetrzymuje w barku. Udałam się tam dziś w poszukiwaniu jasnego rozumu. Chciałam, by Walery podpowiedział różne tropy, które mnie oświecą.

Zapowiedziałam się telefonicznie i o umówionej porze podałam dłoń Waleremu, który ją szarmancko pocałował.
– Adelo, naleję nam siwuchy. Mam literatki, ale jeśli wolisz więcej trzymać w dłoni, to podam ci w kuflu od piwa.
– Będę piła w tym samym, co ty. Jak odbierasz tę tragedię kolejową?

Walery krzątał się przy butelczynie i literatkach, ale uważnie prowadził ze mną dysputę, pilnie się przysłuchujac moim słowom. W końcu podał mi szklanicę, stuknęliśmy się, a on wygodnie oparł się o podparcie krzesła.

– Guzik mnie to obchodzi.
– Jak to? – zdziwiłam się. – To mówisz ty, który masz prawo moralne w środku, a niebo gwiaździste nad sobą?
– Zależy co rozumiesz przez środek, Adelo – odpowiedział filozoficznie Walery.
– Osierdzie? Wątroba? Dwunastnica? Jelito cienkie?
– Jesteś coraz bliżej.
– Co przez to rozumiesz?
– Nikt z moich bliskich czy znajomych nie jechał tym pociągiem.
– No i?
– Moim nieszczęściem jest to, że oni przeważnie umierają w samotności. W ciągu życia straciłem kilkanaście razy więcej ofiar z mojego otoczenia i nie zauważyłem, że ktoś z tego powodu ogłosił żałobę narodową.
– Bo ty jesteś taki zaczytany...
– Dbam o czystość rozumu. To jak, Adela, dolać ci jeszcze siwuchy?
– Z przyjemnością.

Piliśmy z Walerym, niemal nie odzywając się do siebie. Myśli krążyły nam bezładnie. W tym samym czasie dziennikarze polowali na kolejną tragedię, która skłoniłaby prezydenta do ogłoszenia następnej żałoby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz