wtorek, 15 stycznia 2013

Miotłacze ognia.

Gizela lat 44 objęła niedawno posadę dozorczyni i przynajmniej od tygodnia starała się opanować chaos, jaki panował w naszej kamienicy. Myła okna na klatce schodowej, szorowała schody i poręcze, zmazywała napisy ze ścian typu „Jola kocha Miśka” albo inne „I love U”.

Gorzej było przed domem. Wprawdzie Gizela zamiatała pety, te po papierosach i te po napojach, ale ciągle wiatr nawiewał jej nowe gałązki i liście, które opadały z drzew rosnących przy ulicy. Gizela narzekała, biadoliła i klęła pod nosem, wytrwale zamiatając szeleszczące odpadki. Nieustannie zastanawiała się jednak, jak poradzić sobie z kłopotem i przestać wykonywać Syzyfową pracę.

Wracałam dziś z zakupami i natknęłam się na Gizelę. Ona stała przed kupką odgarniętego śniegu, wpatrując się w nią nienawistnie.

- Muszę cię pochwalić, Gizelo – zaczepiłam dozorczynię. – Jesteś robotna i skrupulatna.
- E tam, ciociu Adelo.
- Co cię gnębi, moje dziecko?
- Mam pomysł. Masz ciociu zapałki?
- Nie. A może jakieś inne krzesiwko?
- Co planujesz?

Gizela podeszła do dwóch pijaczków obalających piwo przed sklepem. Poprosiła ich o ognia, a jeden z nich podał jej peta. Dozorczyni wróciła do mnie. Znaczy do kupki śmieci.

- Co robisz?

Próbowałam powstrzymać Gizelę. Nie udało mi się, bo była o 30 lat szybsza ode mnie.

- Na śnieg najskuteczniejsze są miotłacze ognia. Trzeba go stopić.
- Miotacze?
- Miotłacze.

W tym momencie Gizela podpaliła swoją miotłę, po czym przyłożyła ją do kupki śniegu. Płytki chodnikowe zajęły się błyskawicznie, jakby były z drewna a pijaczek krzyknął do drugiego: „Zbychu, skocz do sklepu po kiełbaski. Pogrillujemy!”

- A teraz pójdę na klatki. Zacząć od twojej, Adelo?
- Ty nas skopcisz! – oskarżyłam dozorczynię.
- A gdzież tam! Miotłacze są bezpieczne!

Zaprotestowałam. Pobiegłam po wodę, wepchnęłam się w kolejce przed pijaczków i kupiłam 5-litrowe opakowanie. Nie gasiłam ogniska. Chlusnęłam wodą Gizelę.
Musiałam ją otrzeźwić. Dopiero potem pomyślałam, że można było użyć śnieżnych kulek...

2 komentarze:

  1. Mój przyjaciel, kiedy mu żona każe sprzątać, zawsze mówi: Z brudem nie wygrasz. Szkoda fatygi. No, niby tak. Tak jak z goleniem - na dłuższą metę nie działa. A dozorczyni to odpowiedzialny fach. Nie dziw się, że się stresuje i idzie w pomysły racjonalizatorskie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ona jest racjonalizatorką. Właśnie to mnie przeraża...

      Usuń