czwartek, 17 stycznia 2013

Zdołowany klecha.

– Wiara na jedne miejsce przenosi górę, by w drugim pozostawić dół – powiedziała gromko Kunia lat 90, rzucając grudkę ziemi na trumnę, w której ułożono pasterza z sąsiedniej parafii.

Edmund lat 57 zapił się mszalnym winem, ale w akcie zgonu powód zejścia złożono na karb uporczywej zgagi. Mundka znałyśmy z czasów harców młodzieńczych, gdzie nie musiałyśmy grzesznie wskakiwać pod sutannę – wystarczyło tylko ściągnąć Edmundowi harcerskie szorty a wraz z nimi galoty.

– Dobry Jezu, a nasz Panie – wyszeptałam – daj mu wieczne spożywanie.
– Spożywanie? – zdziwiła się Elwira lat 77. – Chyba spoczywanie!
– Do raju poszedł czy do piekła? – wściekłam się, rzucając machinalnie na trumnę nie grudkę ziemi, lecz kulkę śniegu. – Przecież nie będzie w niebie głodować!
– Mundek lubił golonkę – przypomniała Malwina lat 92, wycierając łzę, która wyciekła z lewego oka – Powinien popijać ją piwem, a nie winem. Zawsze to mniejsze procenty...
– Nie rzucajta śniegu do dołu, bo wiosną stopnieje i grób się zapadnie! – pouczył nas grabarz, po czym wyrzucił peta do dołu.
– Cichaj, synu – syknął kapłan z sąsiedniej parafii, który odprawiał ceremonię pogrzebową.
– Cichaj, Synaj – powtórzyła za duchownym Kunia.
– Mundek miał takie ładne dołeczki w policzkach – rozpaczała Elwira – a teraz leży w jednym brzydkim dole...
– Co chcesz, paniusiu, od dołu? – oburzył się grabarz. – Nie jest ani za płytki, ani za głęboki. A jakie równe ma boki! – pochwalił się.
– Nie zwracaj uwagi na chama – poradziłam. Następnie zwróciłam się do Kuni – Edmund musi mieć należyty pomnik. Nie chciałabyś pozować do figury anioła?
– Ale nie mogę leżeć na lewym boku – zastrzegła Kunia. – Biodro mi nawala.
– Anioły rzadko leżą – stwierdziłam.
– Co wy, kurwa, wiecie o zaleganiu? – zaklął grabarz.
– Proszę księdza – zainterweniowała Elwira – ten pan klnie nad grobem świętej pamięci wielebnego Mundka.
– Chrześcijanie wszystkich krajów łączcie się – modlił się akwizytor Boga.
– Skarżypyta bez kopyta – żachnął się grabarz. – Wiesz, mała, język ci lata jak łopata. Wykopiesz następny dół?
– Wszystkich rajów? – upewniała się Lwinka mająca problemy ze słuchem.
– To życie potrafi zdołować – grabarz smętnie zwiesił głowę, po czym chwycił za łopatę i zaczął zasypywać grób.

Elwira poprawiła szarfę na wieńcu, a ja uroniłam trzy łzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz