piątek, 29 marca 2013

Bojler męski

Spoglądałam ukradkiem na Władka lat 97, który krzątał się po mieszkaniu. Otrzymał ode mnie kategoryczne polecenie, więc biegał ze ścierą, walcząc z kurzem i pajęczynami. Rozgrzał się tak bardzo, że zrzucił z siebie najpierw koszulę flanelową, potem podkoszulek i biegał obnażony do pasa. Zwykle zawieszam wzrok na jego pośladkach, ale dziś miałam okazję popatrzeć na brzuszysko.

– Władek, gdzie się podział kaloryfer?
– Najpierw odkurzę regał z książkami.
– Ja mówię o twoim kaloryferze.
– Jakim kaloryferze?
– Fuj! Ty masz bojler!
– Jaki bojler?
– Musisz ubierać luźne i ciemne koszule.
– Że co?
– Najlepiej wyglądałbyś w sutannie.
– O nie! Na to się nie zgodzę! Nie wpędzisz mnie w celibat!
– Nie martw się: masz zbyt duże jabłko Adama, bardzo brzydko sterczałoby nad koloratką.
– Adela, ty się odczep od mojego wyglądu.
– Powinieneś zmienić kreację. Wiem! Bądź jak Neo z Matrixa. Taki Neo-Władek. Zrobiłbyś w dzielnicy furorę.
– Nie zaprogramujesz mnie pod swoje widzimisię!
– Dobra, dobra, nie wkurzaj się.
– No właśnie, mam przecież odkurzyć kaloryfer.
– To by się przydało – powiedziałam, patrząc z dezaprobatą na korbol powstańca.

I pomyśleć, że już niedługo znów zacznie się obżerać. I nie pójdzie mu w kościste pośladki, ale wypełni mazurkami, jajkami i innymi szynkami swoje obleśne brzuszysko. A może zaprotestować przeciw temu? Może przedłużyć mu post?

Znów rzuciłam krytyczne spojrzenie na AK-owca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz