piątek, 15 marca 2013

Nie odróżnisz chłopa od jełopa.

Za stołem w salonie siedziałyśmy we trzy: ja, czyli Adela lat 73+, Grażyna lat 49 zwana na dzielnicy Pierzynką oraz Lonia lat 52. Postanowiłyśmy zrobić quiz, który zweryfikowałby tezę, że nie odróżnisz chłopa od jełopa. Nie miałyśmy chętnych, dlatego cierpliwie czekałyśmy na przygodnego gościa. Do mnie ciągle ktoś wpada. A to listonosz, a to hydarulik, a najczęściej AK-owiec, czyli Anonimowy Kobieciarz lat 3 do 100. Zrobiłyśmy zakłady, dziewczyny postawiły na Władka, a ja na nieznajomego bruneta. W duchu liczyłam, że będzie jeszcze w stanie pokazać aktualną książeczkę studencką z poznańskiej AWF.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Ożywione spojrzałyśmy na siebie, zaciskając kciuki za moim typem, bo i Pierzynka, i Lonia nabrały apetytu na studenta, który pewnie dopiero co wyszedł z zajęć na basenie. Z nadzieją otworzyłam drzwi i nie pokazując na twarzy żadnych emocji wpuściłam do środka niespodziewanego gościa. Lucjana Kutaśko.

– Dzień dobry, pani Adelo. Przyszedłem z nowiną – wykrzyknął radośnie Kutaśko.
– Uspokój się, Lucjanie. Najpierw postawię zadanie przed tobą.

Wprowadziłam Kutaśkę do salonu, gdzie zarumienił się na widok dwóch nieznajomych kobiet, coś bąknął pod nosem na powitanie, po czym usiadł na wskazanym przeze mnie krześle, skromnie złączając kolana oraz splatając dłonie na piersi.

– Lucjanie, sprawdzamy ogólną wiedzę chłopów – wyjaśniłam na wstępie.
– No właśnie – wtrąciła się Pierzynka lat 49. – Gdzie ja mam punkt G?
– Czy to pytanie z geografii? Bo z gegry to jestem dobry tylko w ciekach wodnych.
– Eee – powiedziała z zażenowaniem Lonia lat 52. – Cóż z pana za chłop?!
– O przepraszam, po rodzicach mam pochodzenie robotnicze – zaoponował Lucek.
– Wysil się – próbowałam zdopingować Kutaśkę – potrzyj czoło, uruchom siłę mózgu, rozwiąż język. Ale już!
– Już wiem! Mam to na języku! Pani Grażynka ma punkt G na początku!

Odprowadziłam do wyjścia pierwszy obiekt naszego badania, Kutaśko zdążył mnie jeszcze poinformować, że znów wyrusza w rejs po Mazurach, po czym zrezygnowana wróciłam do salonu. Moje towarzyszki były podobnie przygnębione.

Potem wpadł Władek lat 97, który zamiast odpowiadać na pytania o dopływy Wisły, zaczął mówić o upławach, a stąd był już tylko krok do punktu G. A właściwie LPG, bo AK-owiec bez skrępowania nam wszystkim zaproponował stosunek analny, co spowodowało, że z pierwszych dwóch pięter sturłał się, zamiast dostojnie zejść. Zaskoczony hałasem na klatce schodowej odwiedził nas Witek z parteru, który na pytanie o leukocyty zakrztusił się i Pierzynka musiała ratować go metodą usta-usta. Podniecona Lonia zaproponowała przejście na bunga-bunga, ale wtedy ja zaprotestowałam. Nie będzie w moim domu Sodomy, ani burdelu, bo u mnie Ordnung musi sein!

Kiedy zostałam już sama i zaparzyłam sobie kawy, to pomyślałam, że Pierzynka i Lonia dobrze zareagowały. Chłopy to jełopy i tylko do kilku rzeczy się nadają. A ja akurat nie potrzebowałam, by wbić mi gwoździa w ścianę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz