niedziela, 23 czerwca 2013

O powodach płaczu.

Już o godzinie dziewiątej rano zjawił się u mnie Władek. Otworzyłam mu drzwi, a on nagle i niespodziewanie przywarł do mojego ramienia, obficie zraszając mi rękaw. Szloch rozrywał mu klatkę piersiową, więc poczochrałam resztkę jego włosia na głowie, by uspokoić 97-letniego mazgaja.

– Co się stało, słodziutki?
– Nie jestem słodziutki, Adela. Jestem słony.
– Znów mam płacić za naszą znajomość? Ile chcesz pożyczyć?
– Nie bądź cyniczna! To przez twoją dietę!
– Że jak?!

AK-owiec chlipał nieprzerwanie, a ja zastanowiłam się. Kiedyś dieta była inna – bezsolna... Jednak w XIII wieku pojawiła się święta Kinga i od tej chwili można było pomoczyć nogi w wodzie z solą węgierską. Niestety, znaleźli się tacy, co po królewskim pedicure dolewali popłuczyny do zup. A potem do potraw mięsnych. Aż skończyło się to rzewnym płaczem Władka na moim ramieniu.
W moim domu rodzinnym na obiad podawano krwiste mięso, ponadto tatuś znosił pyry z pola, które trzeba było osolić przed gotowaniem. Dokładał do kotła zakonserwowaną solą karkówkę, potem przynosił kalarepę czy inną sałatę, mama przyprawiała ją solą i jadło się tak, że uszy się trzęsły.

Sól zawsze doprowadzała do płaczu. Najadł się ojciec mięcha z solą, to później musiał świństwo wydalić z organizmu. Działo się to najczęściej podczas popijawy, gdzie chłopu najłatwiej cisną się łzy do oczu. W innych przypadkach mężczyzna raczej udaje, że odżywia się zdrowo i nie używa soli. Dlatego wodotrysk z oczu powstańca zaskoczył mnie.

– Władku, za darmową michę zawsze słono trzeba zapłacić. Właśnie tak wygląda sól ziemi ojczyźnianej.
– Ale ja płaczę!
– Kochasiu, czy mógłbyś przytulić się do drugiego ramienia? Z tego mi już kapie na biodro.
– Adela, tobie ciągle coś nie pasuje!

Władka porwała kolejna fala szlochu. Jego gwałtowny spazm spowodował, że piersi zaczęły wyskakiwać mi ze stanika. Brutalnie odepchnęłam od siebie AK-owca, wciskając osobiste atuty na swoje miejsce.
– Co ty sobie wyobrażasz! – fuknęłam. – Nie dość, że przez ciebie robię się mokra, cycki mi w biustonoszu harcują, to ty mnie jeszcze strofujesz?!

Władkowi łzy momentalnie się wysuszyły. Spojrzał na mnie lubieżnie, co musiało zaowocować protestem.
Chwyciłam go za ucho, bezwzględnie je tarmosząc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz