niedziela, 9 czerwca 2013

Wartościowa kobieta nie musi chodzić na wysokich obcasach.

Nie wiem, co mnie napadło, ale wczoraj, będąc na Rynku Wildeckim, nabyłam skarpetki w różowym kolorze. Pomyślałam, że ranki i wieczory są jeszcze chłodne, a ja chciałabym swoje stopy obdarzyć czymś ciepłym i serdecznym, a serdeczność od zawsze ukrywała się pod różem.

Gdy wróciłam do domu, od razu udałam się do sypialni i nałożyłam na nogi swój nowy, przytulny zakup. Potem weszłam na łóżko i przechodząc się po nim, przeglądałam się w lustrze, które mam umiejscowione w wezgłowiu małżeńskiego wyrka. (Mój Józwa już dawno nie żyje, ale pozostało tremo, które nadal hamuje mnie przed zdradą świętej pamięci połowy. Wprawdzie tylko w małżeńskim barłogu i to się pewnie już nie zmieni.)
W każdym razie ucieszyłam się ogromnie, widząc że moje stopy nareszcie są optymistyczne. Gdy masz dobrze zmotywowane stopy wówczas nie ma szans, by twoje kroki zaprowadziły cię na manowce. To stara i niespocona jeszcze prawda.

Potem zadzwoniłam do Władka lat 97, by podzielić się swoją radością i przekazać mu skarpetkowe wibracje w kolorze różowym.
– Adela, w jakich butach będziesz nosiła swój optymizm? – spytał przytomnie powstaniec.
– A wiesz, że o tym nie pomyślałam.
– Jeżeli chcesz zarazić ludzi swoją postawą, to powinny to być sandały, lecz w listopadowe słoty łatwo wyświnić róż, zamieniając go w podły brąz.
– Brąz nie jest taki podły – zauważyłam. – Wiele pomników jest w brązie. Na przykład taki Mickiewicz jest brązowy.
– Myślałem, że wieszcz jest spiżowy.
– Powinien być złoty, ale jest brązowym medalistą i stoi na pudle.
– Na cokole – poprawił mnie AK-owiec.
– Mickiewicz już się stamtąd nie ruszy, dlatego nie potrzebuje różowych skarpetek. Ciekawe, jakie buty założyłby Adam?
– Adela, kup glany. To najlepsze obuwie dla poetów i optymistycznie nastawionych do życia kobiet.
– Lubię jak mówisz z sensem.

Zakończyłam rozmowę telefoniczną i wybrałam się na Aleje Marcinkowskiego. Tam w sklepie obuwniczym niedaleko kościoła pw. Świętego Marcina nabyłam glany w kolorze lila róż ze srebrnymi aplikacjami w kształcie paproci, na których siedziały przyczajone kleszcze. Poczułam, że świat stoi przede mną otworem. Wciągnęłam w zdrowe płuca haust poznańskiego powietrza, po chwili oddając optymistyczny dwutlenek węgla do smutnej, wielkopolskiej atmosfery. Czułam, że idą zmiany. Na lepsze.

Znowu miałam siły na protesty. Zatem: kochane, porzućcie szpile! Załóżcie glany! Szczęście jest jak rymy częstochowskie i kolorowe sznurowadła do glanów. Życie jest takie piękne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz