piątek, 19 lipca 2013

Najpierw oszalałam, by w końcu zostać kobietą normalną.

– Oszalałam! – powiedziałam do Władka lat 97, który przyszedł odwiedzić mnie w porze drugiego śniadania.
– A masz jakieś nowiny? – bezczelnie odpowiedział powstaniec.
– Nie mam…
W tym momencie zrozumiałam dwie rzeczy. Po pierwsze, trudno wzruszyć kogoś nowiną, bo zbyt jesteśmy na nie uodpornieni – te kataklizmy, katastrofy, zabójstwa i zamachy; po wtóre, zbyt dużo ludzi deklaruje szaleństwo, by przejmować się tym na poważnie. „Jestem wariatką”, mówiła Kunia lat 90, to samo deklarowała Klotka lat 58, a także Malwina lat 92, tyle że ćwierć wieku temu.

– Władku, ja naprawdę oszalałam.
– Chcesz mi powiedzieć, że nie podasz drugiego śniadania?
Spojrzałam z politowaniem na AK-owca, czyli Anonimowego Kobieciarza lat 97. W każdym mężczyźnie siedzi mały egoista, który widzi tylko czubek swego nie napełnionego jeszcze kałduna. Postanowiłam zajść go z drugiej strony.
– To był żart, kochasiu. Uważam, że jestem w pełni normalna. Nie ma we mnie ani krzty nienormalności, dziwactw i innych wariactw.

Zobaczyłam niedowierzanie rysujące się na obliczu powstańca.
– Adela, co z tobą?
– Chciałam ci tylko obwieścić, że wszystko mam w normie. Wzrost, wagę, nie mam żarłoczności psychicznej, czyli emocjonalnej bulimii, ani mózgowej anoreksji. Raz myślę, raz śpię, ale za to nigdy już nie przygotuję ci nic do jedzenia.
– Że co?
– Nadal zgadzam się na wspólne drugie śniadania, ale to ty musisz kupić potrzebne produkty, potem nałożyć na siebie fartuszek, następnie włączyć kuchenkę gazową i dalej już zostawiam tobie wolną rękę.
– Co proszę?
– To efekt mojego nagłego znormalnienia.
– Adela, ty chyba oszalałaś!

I w tym momencie chciałam zaprotestować, górę jednak wzięła moja chłodna normalność. Udałam, że ziewam, przykrywając dłonią usta. Potem usiadłam na fotelu, rozłożyłam dzisiejszą gazetę i zagłębiłam się w pierwszym artykule.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz