niedziela, 14 lipca 2013

Urodziłam się jako angielski dżentelmen, ale potem to już wędrowałam tylko na Wschód.

Najlepsze maniery miałam tuż po urodzeniu. Trwało to krótko, bowiem do czasu, kiedy po raz pierwszy miałam okazję spotkać się z mężczyznami. Już w wieku 3 lat zrozumiałam, że faceci nigdy nie dorosną i na zawsze pozostaną chłopcami. Z tym było łatwo się pogodzić, ale już z faktem, że wpłyną na obniżenie jakości mego wrodzonego obycia, manier i szyku, to już była dla mnie gorzka pigułka do przełknięcia.

Urodziłam w 1937 roku, więc żłobek jeszcze zdążyłam zaliczyć, ale o przedszkolu nie było już mowy. Za to popatrzyłam sobie na chłopców w mundurach polskich, faszystowskich i radzieckich. Bombowe dzieciństwo przyniosło ze sobą różne doświadczenia, wszystkie jednak doprowadzały do tego samego finału: cierpienia kobiet zadanych przez emocjonalnych niedorostków.

Przypominam sobie Maciusia lat 10, który latem 45 roku chciał się ze mną pobawić w żołnierza Armii Czerwonej. Ja miałam być jego mamusią.

– Uciekaj, Adela! – zarządził.

Potem wyciągnął siusiaka i kazał mi krzyczeć. Nigdy nie lubiłam biegać, więc zrobiłam tylko kilka kroków w kierunku wiadra z zimną wodą i wylałam zimny kubeł na głowę Maciusia. Odtąd metoda lodowatego strumienia na rozgrzany łeb stosowałam na każdego chłopca. W tym i Władka lat 97, który podobnie jak większość Polaków jest emocjonalnym niedorostkiem.

Chłopcy byli, są i będą chłopcami. Niczym więcej. Ci wokół mnie, co najczęsciej mają powyżej 60 wiosen, też siorbią, mlaskają, puszczają wiatry, bełkoczą, bywają agresywni, natrętni, niechlujni, rubaszni i prostaccy, płytcy i aroganccy, niedouczeni i wiotcy psychicznie. Stają na baczność, gdy krzyknę srogo, chcą się tulić do piersi, gdy okażę odrobinę współczucia. To bachory.

Wyszłam dziś na spacer do Parku im. Jana Pawła II na poznańskie Wildzie i natknęłam się na Alojzego lat 85. Zaproponował byśmy przycupnęli na ławce. Alojzy przez lata dokonywał samokrytyki na różnych zjazdach partii, więc doszłam do wniosku, że mogę z nim podzielić się refleksją, jak postrzegam mężczyzn. Wygłosiłam długą tyradę, opowiedziałam nawet o swojej przygodzie z dzieciństwa z Maciusiem lat 10, a on tylko kiwał głową.

– Wiesz, Adela, ty chyba masz rację – przyznał Alojzy. – Spójrz choćby na mojego Wacka.
W tym momencie Alojzy rozsunął suwak u spodni i sięgnął ręką do rozporka. Wyjął swoje corpus delicti i zgorzkniały wyznał:
– Kiedy mogłem nim wojować, to byłem chłopcem. Przeklęta natura! – dodał wzburzony.
– Dlaczego?
– Bo teraz byłbym zdolny do spłodzenia mądrego potomka, ale mam do dupy plemniki!
– Alojzy, tu chyba idzie o erekcję – przypuściłam.
– Nieprawda. Miałbym wzwód, gdyby moje ścigacze były wartościowe.

Nie chciałam się spierać z Alojzym, żeby nie dostał ataku pijackiej padaczki. Popatrzyłam jedynie z refleksją na jego zwiędłe przyrodzenie i stwierdziłam w duchu, że mimo jego deklaracji, to on też jest jeszcze chłopcem. Ot, gzub ze Wschodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz