czwartek, 8 sierpnia 2013

SIERPIEŃ W PIKA PIKA: "Puchar Wina".

– Jose, musimy zagrać mecz – obwieściłam szefowi tapas baru mieszczącego się przy ulicy Zamkowej w Poznaniu.

Wczoraj biesiadowałyśmy tam z dziewczynami z Wildy i naszła nas myśl, że w jakiś sposób chciałybyśmy dokopać chłopcom z Hiszpanii. Byli zbyt grzeczni, mili i układni, by zrobić to brutalnie, zresztą miesiąc temu w pacyfistycznym odruchu wyrzuciłyśmy kastety do Warty. Z tymże mecz piłkarski uważałyśmy za dobry pomysł. Kunia lat 90 była świetną skrzydłową, ja dobrze trzymałam na bramce, a Malwina lat 92 stanowiła mózg naszej ekipy, bo była rozgrywającą, zaś Gertruda lat 69 zawsze była postrachem dla przeciwników, bo potrafiła i lubiła kosić.

– Mecz? – zdziwił się Jose. – Czyżby Barcelona znów będzie grała z polskim klubem?
– E tam, Barca – wzruszyłam ramionami.
– Ciociu, chcesz byśmy zorganizowali w Pika Pika transmisję? O jakie spotkanie ci chodzi?
Rzeczywiście, Jose nieraz przygotował pokazy mistrzowskich rozgrywek z udziałem hiszpańskich drużyn, ale tym razem nie o to mi chodziło.
– Masz krótkie spodenki?
– Co ciocia chce ode mnie? – zatrwożył się Jose.
– A korki?
– Bezpieczniki?

Prychnęłam ze złością. Wydawało mi się, że Jose przeczuwał przegraną, więc udawał, że mnie nie rozumie.
– Musi być was czterech. Ty, Fernando, Salva, może być też Julian. Spotykamy się na Łęgach Dębińskich i gramy mecz w pełnym wymiarze czasu – zarządziłam. – No chyba że nie macie kondycji...
– My versus ciotki?
– Ktoś musi dać wam baty. Ufundujesz wino?
– Mamy pić z radości, że wbijemy tuzin goli ciotkom z Wildy?
– Nie pręż niepotrzebnie muskułów! – osadziłam Jose na miejscu. – Stawiam, że przegracie co najmniej dwoma bramkami. Jakie wino nalejesz w puchar?
Bracamonte.
– Może być.

Powiedziałam "może być", ale wino było super. Już dziś mam na nie wielką chrapkę...

2 komentarze:

  1. Matko... Rozumiem, że jak teraz zamilkniesz, to znaczy, że złamali ci obie ręce i nawet klikać nie możesz... Może chociaż weźcie ze sobą jakieś łupki, nosze, trochę bandaży. I koniecznie powstańca, on na pewno jeszcze pamięta, jak się opatruje rany... Pamięta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś tam panmięta, bo przez sen krzyczy: "rany boskie!"

      Usuń