niedziela, 1 września 2013

Kto przyjeżdża do Polski?

Kto niby planowałby wjechać do naszej Ojczyzny? Przecież nie turysta – ten jest zbyt wygodny. Odpowiedź zatem jest prosta: tylko najeźdźcy. Ale od razu rodzą się inne pytania. Jaki Tatar chciałby tu się pojawić, gdyby nie miał wizji, że zdominuje nieurodzaje Jury Krakowsko-Częstochowskiej, że posiądzie wyższej klasy gleby Wielkopolski, że posiądzie nijaką ziemię Mazowsza? Jaki wiking trudziłby się w pokonywaniu zimnego Bałtyku, by spotkać się w mieszkańcem Pomorza? Żeby usłyszeć głupkowate „jo” Kaszuba? Tylko dureń. Wjedzie jedynie taki jegomość, co usłyszał plotki o ropie w Karlinie. Ale wikingowie mają dość rozczarowań. Podobnie z Tatarami (co obecnie Syrią pod siebie) oraz z ludźmi ze Wschodu. Niby jaki białoruski zasraniec wejdzie do Białegostoku? Do polskiego centrum nietolerancji i bezhołowia? Dość mu tego u siebie. Miałby pakować się w kolejne kłopoty? Niby po co?

Władek lat 97 od dłuższego czasu ma jednak inne zdanie. Mój wieloletni przyjaciel to podwójny AK-owiec: były żołnierz AK oraz Anonimowy Kobieciarz, którego staram się leczyć z nałogu flirtowania z babkami z sąsiedztwa oraz gapienia się w pośladki kobiet idących przed nim trotuarem po poznańskiej Wildzie albo – nie daj Boże – wjeżdżających ruchomymi schodami pod górę, np. w Starym Browarze.

Dzień 1 września to zawsze bolesna dla Polaków rocznica. Ale dopiero w tym roku zadałam sobie pytanie, po co ten idiota Adolf tu się pchał? Przecież musiał zanotować, że jego wschodni sąsiedzi na Olimpiadzie w Berlinie mieli mierny wynik medalowy. Że polscy sztabowcy zamiast pracy nad projektami Zeppelinów woleli palić cygara; że do dziś jest zbyt wielu kretynów dbających o pamięć Eligiusza Niewiadomskiego.

– Weź mnie – poprosiłam Władka, rozkraczając się lubieżnie na fotelu w salonie.
– Nie pierdol! – odmówił brutalnie AK-wiec. – Musimy uczcić chamskie niemieckie bestialstwo.
– Wolę się seksić – odrzekłam w erotycznym uniesieniu – Może byśmy pobyli bliżej siebie? Dosiądź się do mnie.
– Jadę na Ławicę – odpowiedział Władek. – Koledzy są na Okęciu, Balicach i kilku innych lotniskach. – Nikt obcy w ten dzień nie wyląduje!
– Wiesz, mój drogi, że chcę cię tylko świątecznie! – wypomniałam z wyrzutem.
– Dlaczego akurat dziś?! – zapiał zdziwiony powstaniec.

Najpierw nastąpiła konsternacja 97-latka, potem wspominanie dawnych czasów, na koniec pierdoły sączące się z właczonego na wiadomości telewizora. Chyba jednak warto otworzyć kraj na innych. Może oni nas odmienią?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz