środa, 4 września 2013

Osadzony, do dzieła!

Poziom wiedzy humanistycznej na poznańskiej Wildzie od zawsze odpowiadał ogólnej krajowej, dlatego postanowiłysmy działać. Chciałyśmy przeprowadzić reedukację. Do akcji zapisały się: Kunia lat 90, Malwina lat 92, Gertruda lat 69 oraz ja. Miałyśmy pod pachami grube słowniki, emncyklopedie i leksykony, a w oczach święte przekonanie o słuszności podjętej inicjatywy, natomiast w pupach motorek, który przyspieszał śmigłem nasze działania. Dobrze mieć śmigło w pupie, nie tylko społecznie, ale do tego doszłyśmy dopiero po interwencji.

Nie szukałyśmy długo. Niemal za załomem kamienicy znalazłyśmy Bogumiła lat 54. Leżał schlany w progu do bramy kamienicy przy ulicy Chłapowskiego w Poznaniu. Nie chciałyśmy narażać go na spotkanie z posterunkowym Marcinem Maciusiem lat 35, więc czym prędzej zaciągnęlyśmy go do mieszkania Malwiny, która żyła na parterze w kamienicy przy tej samej ulicy. Boguś długo nie mógł się ocknąć, ale Gertruda miała przy sobie schłodzoną wodę święconą.

– Jezu Chryste! – wypowiedział swoje pierwsze słowa Boguś. – Zimno!
– Osadzony, odzywać się tylko na rozkaz! – palnęła Malwina.
– Przydałaby się jakaś klatka na tego kanarka – stwierdziła Kunia.
– Co mi chcecie zrobić? – wybełkotał Boguś.
– Chcemy przywrócić tobie godność polskiego orła – obwieściłam. – Jakie miasto jest stolicą Mołdawii?
– Eee...
– Co to są mitochondria? – rzuciła pytanie Gertruda.
– Eee...
– W którym roku była bitwa pod Płowcami? – testowała Kunia.
– Łeb mi pęka – pożalił się Boguś.
– Beznadziejny przypadek – orzekła Lwinka.
– Wiem – zgodziłam się – ale to zawsze chłop. Będziesz go używała do celów wszelakich, a on przy tobie się podciągnie. Zresztą będziemy cię odwiedzały, a każda z nas poduczy go w innej dziedzinie.
– Co jest grane?! – Boguś podniósł głos. – Chyba nie zamierzacie mnie więzić?
– Osadzony, odzywać się tylko na rozkaz! – powtórzyła Malwina.
– Raz w miesiącu przyprowadzę wikarego – obiecała Gertruda. – Wyspowiadasz się, pomodlisz w świętym towarzystwie...
– Jak będziesz tępy i nie robił postępów, to sprawa może skończyć się dożywociem – ostrzegłam. – Natomiast jeśli będziesz szybko przyswajał wiedzę, to może już wiosną wyjdziesz na świeże powietrze.
– Ja chyba mam majaki...
– Osadzony, do dzieła! – wrzasnęła Kunia, rzucając pod nogi Bogusia słownik angielsko-polski. – Weź się w garść, bo za miesiąc będziemy czytać Newtona w oryginale!

Bogusiowi wydawało się, że śni. Na dobre rozbudził się dopiero wtedy, gdy przykułyśmy go kajdankami do kaloryfera, a on nie mógł się uwolnić.

My jednak patrzyłyśmy w przyszłość, zastanawiając się, gdzie pomieścić kolejnych uczniów i jak ich wykarmić przynajmniej przez jeden semestr...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz