poniedziałek, 2 września 2013

Pierwszy dzwonek.

Już kilka minut po szóstej usłyszałam dzwonek do drzwi. Przetarłam zaspane oczy, po czym przewróciłam się na drugi bok. Trele dzwonka jednak nie cichło. Nałożyłam na ucho poduszkę, ale kąśliwy dźwięk nadal docierał do wnętrza mojej głowy. Tylko kołdrze w ustach, którą zagryzałam z bezsilności, zawdzięczam, że bluzg nie wydostał się na zewnątrz i nie uleciał przez lufcik na ruchliwe ulice dzielnicy Wilda w Poznaniu.

Zostałam zmuszona do ruchu. Przewróciłam się na bok, skuliłam nogi i podniosłam się do pozycji siedzącej. Zdjęłam z głowy lokówki, wzułam bambosze i stanęłam na równie zaspanej podłodze. Potem sięgnęłam po podomkę, nałożyłam ją i szurając po parkiecie lunatykującymi nogami ruszyłam do drzwi. Nie miałam siły nawet wspiąć się do judasza, by zerknąć, kto zakłóca ciszę nocną. Zsunęłam łańcuch z drzwi i uchyliłam podwoje. Zobaczyłam powstańca lat 97. Władek wystrojony był elegancko: garnitur, krawat, kwiat w butonierce, wypastowane buty, pod pachą neseser. Podstarzały goguś szarmancko ukłonił się w pas, następnie błyskawicznie położył stopę w progu, uniemożliwiając mi gwałtowne zamknięcie drzwi.

– Adela, pierwszy dzwonek, a ty śpisz?
– Że co?
– Semestr jesienny się zaczyna!
AK-owiec wepchnął się do mieszkania, a ja drapiąc się po głowie odnalazłam zagubioną lokówkę.
– Uczcimy to pierwszym dzwonkiem – obwieścił uroczyście poranny gość lat 97.
– Co proszę? – spytałam grzecznie.
– Masz lód?
– Jaki lód? – zdziwiłam się.

Władek skierował swoje kroki do kuchni. Tam położył na stole teczkę, otworzył ją profesjonalnym ruchem biznesmena, który wyciąga wartościowy kontrakt i moim oczom ukazał się zatłuszczony pakunek.
– Co to jest?
– Pierwszy dzwonek.
– Nie rozumiem.
– Pierwszy dzwonek łososia w tym sezonie. Masz lód?
– Lód?
– Musimy pod tę okazję wypić przynajmniej stopkę wódki. Wyborową stopkę wódki! A może kupiłem Finlandię? Nie pamiętam... – rzekł powstaniec, sięgając do wypchanej wewnętrznej kieszeni marynarki.

Nie miałam nic pod ręką, jedynie w dłoni trzymałam lokówkę. Wyobraziłam sobie, że to finka. Zamachnęłam się jakbym chciała zadać cios prosto w serce. Władek uchylił się, a potem w popłochu zwiał. Ja wróciłam do łóżka, ale niepotrzebnie.
Protesty wybijają ze snu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz