piątek, 4 października 2013

Patologia smaku.

- Nieprawda, proszę księdza proboszcza – nie zgodził się z duchownym powstaniec lat 97 – sranie może przynieść dużo radości i satysfakcji również owieczce ze stada Pana. Spójrz, wielebny, na mnie.
- No?
- Siedziałem na kiblu z godzinę temu. Podtarłem się w momencie, gdy mnie zaczęło swędzieć.
- Eee..., chyba nie chcę o tym słyszeć – skrzywił się proboszcz.
Stałam obok, więc natychmiast zainterweniowałam.
- Władku, ty nas nie zniesmaczaj! Ponadto ksiądz proboszcz mówił o praniu dusz, jakiego dokonują media. O praniu, nie o sraniu!
- Nazbyt często pierze się brudy – odparł filozoficznie ksiądz.

Wyszliśmy z podwójnym AK-owcem (byłym żołnierzem Armii Krajowej oraz Anonimowym Kobieciarzem w jednym) na spacer i w parku przed kościołem pw. Zmartwychwstania Pańskiego na poznańskiej Wildzie natknęliśmy się na proboszcza. Poczęstowałam duchownego gumą do żucia i rozmowa jakoś sama zeszła na sranie. Tfu, na pranie.

- Idzie o to – prawił nasz dzielnicowy pasterz – że ludzie stracili smak. Zmysły się rozjaśniają jedynie od światła odbitego od cekina.
- Wstałem – wtrącił się Władek – spłukałem, ale klapy nie spuściłem. Potem umyłem ręce, wytarłem je, poszedłem do pokoju, włączyłem telewizor i poczułem, że jestem na swoim miejscu. Wypróżnienie daje poczucia szczęścia.
- Bardzo dobra guma – stwierdził proboszcz. – Czuję smak limonki.
- To kompozycja mięty, cytryny i aceroli – odpowiedziałam.
- Aceroli?
- Kiedy jestem wypróżniony, wtedy wiem, że nikt mnie nie wyroluje – mówił swoje Władek. – Mniej wierzę reklamom oraz orędziom do narodu.
- Acerola to inaczej malpigia granatolistna – wyjaśniłam. – Rośnie przede wszystkim w Ameryce Środkowej.
- Patologia bierze się ze środka, więc trzeba często się wypróżniać – oznajmił kategorycznym tonem powstaniec.
- Bardzo dobra, naprawdę wyśmienita guma do żucia. Szkoda, że nie balonowa – zmartwił się wielebny.
- Czyli ludzie karmią się światłem odbitym od cekina? – upewniałam się.
- Taka patologia.

Ksiądz proboszcz ze smakiem żuł gumę, gimnastykując szczęki, a potem dmuchnął z całych sił. Udało mu się! Balon był tak duży, że kiedy pękł, to przykrył mu nie tylko usta, ale nawet i czoło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz