piątek, 31 stycznia 2014

Stałam się mesmeryzująca.

Jak co dzień rano wyszłam do sklepu po drobne zakupy. Po chrupiący chleb, masło, mleko UHT z terminem przydatności do spożycia aż do gwiazdki. Wszystkie palące problemy spożywcze – po to by później usiąść nad gazetą i w gwarze porannych wiadomości z lokalnego radia zjeść skibkę chleba z rzuconymi na pajdę nowalijkami.

Ustawiłam się w kolejce oczekujących na przyjazd furgonu ze świeżym pieczywem. Przede mną stała Kunegunda lat 90 oraz Matylda lat 57. Mimo nas przechodził Kazek lat 60.
- Jezu, kobitki, ale jesteście mesmeryzujące!
- Och! – krzyknęła Kunia, ruchem dłoni maskując wykwit rumieńca na szyi i policzkach.
- Że niby co? – zdziwiła się Matylda.
- Czuję waszą biegunowość magnetyczną.
- Ty nas, Kazek, konikiem na biegunach nie podchodź – ostrzegłam Kazka. – Nie damy się zwieść byle frantowi i jego cwanym gadkom.
- Gatek nie mam naelektryzowanych, a mimo to odbieram wasz magnetyzm swoim najbardziej czułym organem.
- Mój magnetyzm też? – nie dowierzała Kunia.
- Ba! – odpowiedział Kazek, przewracając z zachwytu oczami.
- A ja nic nie rozumiem. Jaka niby jestem? Messerschmitująca? – dopytywała się Matylda. – Ty mnie do Luftwaffe nie kaperuj! Kapewu?
- Naprawdę jestem magnetyzująca? – Kunia mizdrzyła się do Kazka.

W tym momencie do naszej kolejki doszedł Bodzio lat 69.
- Co za mesmeryzm! Kochane, wasz estrogen mnie powala!
- Też im mówiłem, że są mesmeryzujące – powiedział Kazek – ale one moje słowa przyjęły z niedowierzaniem.
- Byłem na Łazarzu – pochwalił się Bodzio. – Tam jednak nie spotkasz żadnej mesmeryzującej baby. Tylko tu na Wildzie są takie kobiety.

Zachwyty przerwał przyjazd dostawczaka ze świeżym pieczywem. Wysiadł z niego Karolek lat 34. Miał podejść do tylnych drzwi samochodu, gdy w pół kroku się zatrzymał.
- Jasny gwint! Wyczuwam mesmeryzm!
Zrobiłam duże oczy. Do tej pory podejrzewałam, że Kazek był w zmowie z Bodziem, którzy dla draki chcieli nam coś wmówić.
- Proszę pań! – krzyknął z emafazą Karolek. – Swoim mesmeryzmem zabijacie mi zapach świeżego chleba! Dacie się przewieźć na pace?
Oczywiście wybiłyśmy mu to z głowy. Również Bodziowi i Kazkowi odcięłam swój mesmeryzm, bo chciałam spokojnie dokonać zakupów i sama wrócić do domu. Co się stało z Kunią i Matyldą, tego nie wiem. Ja natomiast już w swoim mieszkaniu stanęłam przed lustrem, z podziwem patrząc na osobiste odbicie.

Tak, rzeczywiście: stałam się mesmeryzująca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz