niedziela, 26 stycznia 2014

Sakrament wtajemniczenia.

- Przeczytałam dzisiaj horoskop dla siebie – przyznała Kunia lat 90, stojąc ze mną oraz kilkoma innymi przyjaciółkami przed kościołem pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego na poznańskiej Wildzie. – Zabłysnę fachowością i szybkością skojarzeń. Będę miała również okazje.
- Na co? – dociekała Malwina lat 92.
- To się okaże.

W tym momencie podszedł do nas wikary. Dziś była niedziela, więc spod sutanny wystawały mu wyświecone buty, koloratka była wymieniona na białą, tylko oddech pachniał sobotnim wieczorem.

- Dziewczęta – zaczął duchowny lat 36 – dziś na kazaniu będę mówił o tajemnicy. O odkryciu sekretu i w ogóle o odkrywaniu.
- Wow! – ścisnęła kolana Elwira lat 77.
- Co za odkrycie Ameryki! – prychnęła Kunia. – Bóg jest. Niczym więcej nas nie zaskoczysz, chłopaku.
- Czy ksiądz przewiduje odkrycia cielesne? – zainteresowałam się. – Elwira, chciałabyś służyć?
- Jeśli ksiądz to uzgodni z proboszczem...
- Przyszłość ma wiele zmarszczek – zauważył katolicki pasterz. – Nie myślałem dotąd o pokazach, ale skoro na uczelniach nauczyciele akademiccy robią na wykładach prezentacje komputerowe, to niby czemu ja nie miałbym użyć żywej duszy? Tylko czy wierni będą przygotowani na sakrament wtajemniczenia?
- Elwira, ty akurat nie powinnaś obnażać się pod amboną – zauważyła Malwina – wszyscy wiedzą, że twój korpus z delicji przynależy do proboszcza.
- Czy ksiądz nie straci tchu? – odniosłam się rzeczowo do pomysłu. – Skoro dziewczyna zaprezentuje swoje zmarszczki w głównej nawie?
- To nie może być porno – zauważyła Kunia. – Dziewczynę trzeba uwędzić w dymie kadzideł. Wtedy będzie niedopowiedzenie dla natchnionych słów księdza.
- To może ty, córko, przyjmiesz sakrament wtajemniczenia? – wikary pytanie skierował bezpośrednio do Kuni.
- Amen – skwitowała Elwira.
- Nagość jest od święta, bo na codzień chodzimy ubrane – przytomnie zauważyła Malwina.
- Przyjęcie sakramentu wtajemniczenia oznacza bezbronność wobec Absolutu – wyjaśniał wikary. – Jest symbolem całkowitego oddania się Panu.
- Dobra – orzekła Kunia. – Wchodzę w to.

No i Kunia obnażyła się w kościele. Oprócz Pana jedynymi beneficjentami striptizu Kuni byli ministranci, bo wikary tak mocno dmuchał z ambony, że dym z kadzideł wbił się w oczy wiernych, którzy wyszli ze mszy załzawieni. Ja też płakałam. Było mistycznie. Na tyle, że jak wróciłam do domu, to też zrzuciłam łachy, a potem przyglądałam się swemu oddaniu Panu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz