czwartek, 12 czerwca 2014

Rozalia.

Rozalia lat 23 jest wnuczką Danieli lat 71, która mieszka w tym samym fyrtlu, co ja. Daniela rzadko się udziela: nie ustawia się w ogonku oczekującym na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku, nie zatrzymuje się na rozwidleniu ulic, by porozmawiać z sąsiadkami, co nowego słychać, nie podzieli się nowymi przepisami na wypieki, jest taka antyspołeczna. A to wszystko przez Rozalię.
Rozalia nie myje się. Nie żeby nie chciała. Po prostu wanna to dla niej brodzik. Gdy już jakimś cudem wejdzie, to ma najwyżej zamoczone stopy i kawałek pupy, a reszta wody, która wylała się z wanny zatapia sąsiadów z dołu. Dlatego Daniela obmywa Rozalkę wilgotną ściereczką, ale w upały musiałaby to robić naokrągło, bo wnuczka zbyt mocno się poci. Wiedziałyśmy o tym od dawna, bo Malwina jest tą sąsiadką z dołu i nieraz krew ją zalewała. Ale teraz poprosiła nas o pomoc, bo skwar tak mocno dał się we znaki, że pot Rozalki wdziera się przez lufcik do mieszkania Lwinki.

- Uważam, że powinnaś zaofiarować się i zmieniać Danielę w obmywaniu Rozalki – zaproponowała Kunia lat 90.
- Moment – przerwałam przyjaciółkom. – Właśnie dzwonię do Krzesimira.
- Tego szczuna lat 27? – upewniała się Malwina.
- Tak, on ma motocykl – odrzekłam.
- A po co nam jednoślad? – zapiszczała Kunia.
- Rozalkę należy przewietrzyć. Mycie nic nie daje, mydło nie nie daje, więc trzeba ją owiać wiatrem. Chcę wysuszyć jej pot – tłumaczyłam.
- Da się tak? – zdziwiła się Malwina.
- Krzesimir ma ją zawieźć do parku? Chcesz ją rozłożyć na kocu? Wystawić na promienie słoneczne? – Kunia snuła domysły.
- Rozalka nie wychodzi z domu, bo się wstydzi podglądaczy. Musi być w ruchu, uciekać od ich spojrzeń – ujawniłam swój pomysł. – Wsadzimy ją na motocykl Krzesimira i puścimy ich w drogę.
- Na autostradę! – krzyknęła entuzjastycznie Kunia. – Niech biedactwo zobaczy kawał świata!
- Będę miała czas, by wywietrzyć mieszkanie – Malwina się ucieszyła.
- Ale chyba trzeba powiadomić Danielę? – zmartwiła się Kunia.
- Rozalka sama to zrobi, jak wróci.

W tym momencie podjechał na swoim krążowniku leśnych duktów Krzesimir. Pomacałam mu mięśnie, bicepsy miał twarde, więc kazałam mu przyprowadzić Rozalkę. Po chwili ukazali się naszym oczom. Zdziwiłyśmy się, bo to Rozalka niosła Krzesimira, a nie na odwrót. Ważne jednak było to, że dziewczyna była uśmiechnięta. Pomysł wycieczki bardzo ją rozradował. Pomogliśmy jej usadowić się na tylnym siedzeniu motocykla, a potem pobłogosławiłyśmy ich i życzyłyśmy szerokiej drogi. Nie było to bez pokrycia, bo w końcu mieli wyjechać na autostradę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz