sobota, 28 czerwca 2014

Urwipołeć.

Nie wiem, kto rozpuścił tę plotkę, ale lotem błyskawicy przekazywana szeptana wieść bardzo ludzi wzburzyła. Nie podobało się nam, że Kościół znów został wmanewrowany w kolejny wielki skandal albo, co gorsza, sam to wydarzenie sprowokował. W każdym razie zostałam wybrana do delegacji trójki wiernych, która poszła na zakrystię postawić ultimatum: albo Kościół wyda winnego wprost do naszych rąk, czyli w gestię tymczasowego sądu ludowego z uprawnieniami do linczu w biały dzień, albo nie będzie miał frekwencji na sumie. Znaczy na najbliższej mszy świętej i kolejnych też – aż do odwołania, czyli załatwienia sprawy według naszych żądań.

Proboszcz lat 59 przyjął nas uroczyście, z poważną miną wysłuchał postulatów, po czym padł na klęczki przed krucyfiksem i zaczął się żarliwie modlić. Jego namiętne wołanie Boga z całą rodzinką świętych porwało Malwinę lat 92, która przykucnęła za nim, klepiąc Zdrowaśkę. Kunia lat 90 zachowała więcej zdrowego rozsądku.

- Malwina, wstawaj! – zażądała. – Nie jesteś tu prywatnie. Zachowuj się! Ty ludzi reprezentujesz!
- Też jestem reprezentantem ludzi, z tymże przed Panem – odezwał się cicho proboszcz.
- Ksiądz musi nam wydać urwipołcia! – powtórzyłam nasz postulat. – Ludzie boją się po ciemku wyjść na ulicę. Zdrowaśki są za słabe na takiego czorta!
- To może być też diablica – snuła podejrzenia Kunia.
- Ksiądz wie, kim jest urwipołeć – przypuszczała Malwina kierowana kobiecą intuicją oraz faktem, że Kunia wyrwała ją z objęć żarliwej Zdrowaśki.
- Wiem – odrzekł poważnie proboszcz. – Wiem, ale nie powiem. Możecie mnie zlinczować, ale nawet na stosie będę milczał jak grób.
- Co za pierdoły ksiądz powiada! – nie wytrzymałam. – Na stosie każdy mówi. Krzyczy! – wrzasnęłam.
- Niekoniecznie – nie zgodziła się ze mną Kunia. – Delikwent może nie mieć sił po łamaniu kołem.
- Możecie mi palce wyłamywać, paznokcie wyrywać, za hemoroidy ciągnąć. Nic nie powiem – odparł uparty duchowny. – Tajemnica spowiedzi świętej mnie trzyma.
- Nie wytrzymam! – Kunię świerzbiły ręce, ale przed gwałtem powstrzymywał nas majestat dzielnicowego króla dusz oraz wielkopokoleniowa tradycja zginania karku przed krzyżem oraz biretem.
- Czy ksiądz wie, co my przeżywamy? – spytała histerycznie Malwina.
- Wychodzimy po ciemku do sklepu, a zamaskowany urwipołeć bezszelestnie podbiega i urywa połci z naszych kiecek, chust czy bluzek – podchwyciłam emocjonalny ton Malwiny. – On nas zeszmaca!
- Upadla!
- Poniża.

Ksiądz wzruszył ramionami i bezradnie rozłożył ręce. Odwróciłyśmy się na pięcie i wróciłyśmy do ludzi. Potem stworzyłyśmy modlitewny łańcuch wokół kościoła Zmartwychwstania Pańskiego na poznańskiej Wildzie, modląc się o wydanie urwipołcia i natchnienie dla proboszcza.

Okupacja się zaczynała, a my zamówiłyśmy pierwsze Toi Toi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz