środa, 20 sierpnia 2014

Dlaczego człowiek się odurza?

Namówiłam dziś Kunegundę lat 90 na wildeckie SPA. Spotkałyśmy się wczesnym rankiem w kolejce do sklepu, gdzie napomknęłam jej, że zasługuje na coś więcej niż smród zdążających do roboty sąsiadów, którzy wpadają do sklepu i kupują porannego klina, czyli setkę wódki. Wszyscy pachną tak samo, niezależnie od tego czy skonsumowali wczoraj wiśniówkę, cytrynówkę, czy dwa galony taniego wina.

- Kunia, nawet zapach świeżego pieczywa jest ulotny. Za chwilę przyjedzie furgon z chlebem, chwilę poniuchamy aromat skórki chleba, ale przecież wszystko szybko się ulotni. Kobieta zasługuje na coś trwalszego.
- Wszystkie moje związki były ulotne. Wiesz przecież, że jestem trzykrotną wdową.
– Pomóc może nam tylko hyćka.
- Masz na myśli owoce czarnego bzu? Jeden z moich mężów zatruł się nimi...
- Tak, przypomniałam sobie też o kwiatach hyćki. One pięknie kwitną...

Umówiłyśmy się ponownie na godzinę 10. Spotkałyśmy się znów pod sklepem. Mi towarzyszył Władek lat 98, który wyraził ochotę bycia naszym ochroniarzem. Podał Kuni lewę ramię, mi prawe i we trójkę ruszyliśmy dziarsko nad Wartę. W przeciągu pół godziny dotarliśmy do miejsca, w którym dojrzewały owoce trzech rozłożystych krzaków czarnego bzu.

- Wiosną był tu za wspaniały, odurzający zapach – zachwycała się Kunia.
- Jak ja lubię łona przyrody – powiedział Anonimowy Kobieciarz lat 98, obleśnie przyglądając się naszym krągłościom.
- Ty, drągalu, jesteś tu z nami po to, by zerwać rosnące na górze najbardziej dorodne owoce – zakomenderowałam.

AK-owiec ochoczo wziął się do zrywania hyćki. Podawał nam wspaniale kwitnące okazy, a ja upychałam je za sukienkę, majtki i do stanika, zachęcając Kunegundę lat 90, by robiła to samo.
- Kunia, wetknij hyćkę, gdzie się da! Tylko tak odzyskasz świeżość.
- O kurde! – zaklął podniecony Władek. – O kurde! – powtórzył powstaniec.
- Na nerki też? – spytała Kunia. - A nie poplamię się? Soki owoców nie puszczą?
- Miej to gdzieś – odpowiedziałam. – Dla mnie to trochę SPAnerskie, ale jak ci się nie podoba...
- Teraz rozumiem, dlaczego ludzie się odurzają – podzieliła się przemyśleniem moja kolejkowa towarzyszka. – To takie przyjemne...
- Dziewczyny – wyznał Anonimowy Kobieciarz lat 98. – Chyba się zadurzyłem...
- To działa – przytaknęłam.

Fajnie się odurzyć. Od czasu do czasu, ale nie codziennie, bo można wpaść w nałóg. A wtedy postrzeganie staje się parabolicznie zakrzywione. Bo poetką się nie jest, tylko bywa. Kto tego nie rozumie, temu nawet mój protest nie pomoże...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz