czwartek, 30 lipca 2015

H jak Hofman ALFABET CIOCI ADELI - Hycel

– Nie lubię, gdy młode chłopy są wyszczekane – oznajmiła Kunia lat 90. – Bardziej przepadam za wyciszonymi kociakami.
– Tylko czy jedno można przenicować w drugie? – Pela lat 83 rzuciła w poranne powietrze filozoficzne pytanie.

Stałyśmy jak zwykle przed sklepem spożywczym na poznańskiej Wildzie. Skład był jeszcze zamknięty, choć już działał: w środku uwijały się dwie ekspedientki, a to przyjmując dostawę gazet, a to układając towar na półkach, a to podróżując z mopem po wszystkich zakątkach miejsca pracy. My z dziewczynami stałyśmy na zewnątrz. Czekałyśmy na przyjazd furgonu z piekarni, który przywoził codzienną dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku.

– Przenicować? – zdziwiłam się. – A nie oznacza to przekręcenia czyichś intencji?
– Albo myśli – zgodziła się Pela. – Po prostu pomyślałam o jednym wyszczekanym chłopie. Specjaliście od ujadania na inne pieski.
– Czyżby do głowy przyszedł ci hycel? – zainteresowała się Balbina lat 66.
– Tak, miałam kogoś konkretnego na myśli – odrzekła enigmatycznie Pela. – Z tymże niepolitycznie byłoby mówić o nim wprost.
– Co wy z rana od hycla – wykrzywiła się Gertuda lat 77, kręcąc w ręku różańcem. – Pomodlić się chciałabym. Jestem dopiero przy drugiej dziesiątce zdrowasiek.
– Czy ten ktoś rzeczywiście stał się kociakiem? – dopytywała się Malwina lat 92.
– Wibrysów wprawdzie nie zapuścił, ale przestał boleśnie gryźć. Dziś raczej skamle i macha przyjaźnie ogonkiem. Wydaje się, że wrócił do szczenięcego szczebla kariery politycznej – zdiagnozowała Pela.
– Czyli jednak nie jest kociakiem – westchnęła zawiedziona Lwinka. – Kociaki mruczą albo drapią.
– Ale nadal ten pieseczek chce coś przenicować? – domyśliłam się.
– Tak, myśli prezesa.
– Zaraz! – krzyknęła Kunia. – W Polsce mamy tylko jednego prezesa!
– Jak to? – zdziwiła się Balbina.
– No tylko jeden się liczy – poprawiła się Kunia. – To musiał być ktoś z jego sfory.
– Sfery? – myślałam na wysokich obrotach. – Ale chyba kiedyś wypadł poza zasieki partyjne?
– Zdarzyło się to niedawno – przytaknęła Pela.
– Nadal przeszkadzacie mi swoimi rebusami – Trudzia wystrzeliła słowa jak karabin maszynowy. – Już szybciej nie mogę się modlić! Choć jestem pod koniec czwartej dziesiątki zdrowasiek, to nie zdołam przyspieszyć tempa. Korzę się przed świętością na maksymalnych obrotach.
– Mam! – ucieszyła się Lwinka. – Czy to nie on łasił się do hiszpańskiego bruku?
– Miał życie jak w Madrycie – stwierdziła cicho Pela.

Po czym położyła palec na ustach, dając do zrozumienia, że nie chce mieszać się do dialogu Gertrudy z Matką Boską. Chyba miała rację: nie można sacrum mieszać z prozą życia hycla, który pracuje za psie pieniądze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz