piątek, 21 kwietnia 2017

Nie bierz jeńców

– Czy odwiedzicie mnie na cmentarzu? – zaskoczyła nas Malwina lat 92.

Spojrzałyśmy na siebie z konsternacją. Taki temat jeszcze nie pojawił się w naszych kolejkowych gaworzeniach. Albowiem, oczekując na przyjazd furgonu z piekarni ze świeżym pieczywem z nocnego wypieku, witałyśmy poranek ze wszystkimi jego darami, a przede wszystkim z nadzieją na mile spędzony dzień. Czułyśmy się jak noworodki ze smółką w gatkach, który to zapach nikomu nie przeszkadzał. Miałyśmy też w sobie tę radosną chęć poznawania smaku glutenu, przecierając oczy zalane matczyną siarą. Patrzyłyśmy ufnie na słońce albo wystawiałyśmy twarze na łagodne głaski powiewów znad Warty. Żadna z nas nie myślała o dole, piachu i żmudnej robocie grabarzy.

– To nie mieszkasz już na Wildzie? – spytała jeszcze lekko zaspana Pela lat 83.
– Poznania nie opuszczę – odrzekła Lwinka – ale kiedyś będę musiała się przeprowadzić. Myślałam o cmentarzu na Dębcu. Jest taki kameralny… Kolosy na Junikowie czy Miłostowie są zbyt gwarne.
– Ale do tego czasu jeszcze kilku facetów przelecisz? – dociekała Kunia lat 90.
– Poproszę proboszcza, by to on odprowadził ciebie do Pana – obiecała Gertruda lat 77, która trzymała sztamę z szefem naszej parafii.
– Chyba do dołu – parsknęła Dziunia lat 59.
– Nie dołuj jej naprędce! – Klotylda lat 83 fuknęła na naszą młodocianą koleżankę.
– Musisz zadbać o marketing – odezwałam się.
– Już to zrobiłam. Wybrałam tę sukienkę w groszki, w której wyglądam szałowo. Mam też czarne szpilki, kupione specjalnie na tę okazję – chwaliła się Lwinka. – Chcę na ostatniej imprezie wypaść okazale.
– No nie no, heloł Dolly. Co to za piki-riki? – zaśmiała się szyderczo Kunia. – Przecież wieko trumny nie będzie wiecznie otwarte. Nasza pamięć nie jest doskonała. Musisz iść w inny rodzaj reklamy.
– Proszę, nie dołujcie jej o poranku – powtórzyła Klotka.
– Najpierw musisz wybrać odpowiedni kamień na pomnik – doradzałam. – Zapomnij o rzeźbach, to jest pretensjonalne. Idzie bardziej o to, żebyś zostawiła jakąś myśl po sobie, która sprawi, że wizytująca cmentarz gościówa zaduma się, weźmie do serca i wyjdzie na ulicę jako nowa baba.
– OSZCZĘDZAJ PALEC, MĘŻCZYZNA LEPSZY – zaproponowała Dziunia.
– Co za obscena – przeżegnała się Trudzia.
– NIE BIERZ JEŃCÓW – podsunęłam Lwince. – To ludzi zatrzyma przy twoim grobie.
– Podoba mi się. Chcę, by ludzie się przy mnie zatrzymywali – ucieszyła się nestorka naszego sklepowego ogonka. – A co ty, Adela, zamierzasz mieć na swoim pomniku?
– NADAL PROTESTUJĘ – stwierdziłam.

I na tym nasza rozmowa się skończyła, bo podjechał dostawczak z piekarni, więc sięgnęłyśmy po portmonetki, by wysupłać nieco grosza na zakupy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz