poniedziałek, 19 marca 2018

Wypaczenia NIE!


– Ojczyzna to raj – rozpoczął obrady huncwot 2020. – Kraj też. Nasze bogactwa biorą się z faktu, że posiadamy bratnie narody. Takie, z których nie rekrutują się imigranci.

Poniedziałkowe zebranie sztabu wyborczego Prezydenta 2020 musiało rozpocząć się już o 8 rano, by mógł w nim uczestniczyć Lucjan Kutaśko, który potem gnał na godzinę 10 do Kancelarii Niedoradców, w której milczał wraz z petentami. Uczestnikom spotkania dałam po pajdzie świeżego chleba z nocnego wypieku, które obłożyłam szynką z wyrzutami sumienia, czyli salcesonem. Do popicia było do wyboru kakao, mleko od młodych wader, a dla koneserów spirytus salicylowy (podwójny AK-owiec skarżył się na trądzik młodzieńczy, który ponoć rósł mu do wewnątrz ciała, więc zasuszał go od środka).

– Tacy Madziarzy żywo interesują się tym, co u nas dzieje się – ciągnął tomasz.ka. – Lucku, opowiedz państwu, co zaobserwowałeś w zeszłym roku w Budapeszcie.
– Łooo, jakie dobre kakało – siorbała z uznaniem dostatecznie dobra Kunia.
– Mimo krótkiej delegacji postawiłem na kompleksowe badania – wyłuszczał problem Kutaśko. – Najpierw spałem z 55-letnią Węgierką, ale następną noc spędziłem z jej mężem. Oboje, i to niezależnie od siebie, od razu po przebudzeniu pytali, co nowego w Polsce. Ona nawet chlipała, martwiąc się, czy polska młodzież wyrośnie na świadomą i mądrą siłę narodu.
– Znać w tym spirytusie odpowiednie proporcje salicylanów – chwalił trunek powstaniec. – Moje jelita czują się dobrze odkażone. Bóg zapłać, Adela.
– A spałeś z przedstawicielami innych bratnich narodów? – dociekałam. – Możesz mi, kochasiu, odpowiedzieć po węgiersku.
– Kutaśko już przygotowuje się do pracy – prezydent położył palec na ustach. – Napij się, Lucjanie, wilczego mleka i zmykaj milczeć do kancelarii.
– To co robimy z tą polityką zagraniczną? – zadała podstawowe pytanie Lwinka.
– Będziemy stać na gruncie pryncypiów i nadal awangardowo spełniać wyjątkową rolę, do której predestynował nas suweren – wyjaśniał huncwot 2020. – Wdrożeniowa moc naszych pomysłów zwalczy wszelką deformację i pozwoli osiągnąć wysoki prestiż. Nasze moralne drogowskazy skierują uwagę międzynarodowej opinii publicznej na płaszczyznę zrozumienia i aprobaty… – Mój krewniak mówił tak jeszcze przez godzinę. Już po chwili uciekł do pracy Kutaśko, po kwadransie ulotniła się Kunia i Lwinka, po trzech kwadransach ocknął się z drzemki AK-owiec i pod byle pretekstem zrejterował. Zostaliśmy sami.
– Huncwocie, a co u ciebie na niwie osobistej?
– Za kilka dni będę obchodził trzecią rocznicę pierwszego skrzyżowania wzroku z Renią. Wtedy jej spojrzenie nie było lodowate…
– Reniferia – zdiagnozowałam obecny stan dyplomacji.
– Niestety, doszło do wypaczeń, a ja nie mogę stanąć przed elektoratem bez pierwszej damy, której nazwisko Beka wywodzi się nomen omen z języka węgierskiego.
– Już potrafisz przemawiać, nic nie mówiąc. Wystarczy nauczyć się działać, nic nie mówiąc – pocieszałam. – To drugie każdą kobietę zaintryguje.

W ten sposób wspólnie z krewniakiem zaprotestowaliśmy przeciw wypaczeniom. Nic nie mówiąc, uznaliśmy kampanię za rozpoczętą.

1 komentarz:

  1. Blog ów uwielbiam za realizm magiczny, momentami absurdalny, za szorstki liryzm, chwilami pełen serdecznej, subtelnej agresji, za fantastycznie odmalowane, wyraziste postaci i figlarny, dowcipny, plastyczny, kwitnący miejscami niesfornie język, w którym jestem niezmiennie zakochana. Niestety wycieczki osobiste i aluzje do dawnych erotycznych przygód alter ego Autora są nudne i skutecznie zniechęcają do czytania...a przynajmniej mnie. Bo tekst nadal jest świetny, jednak mnie dużo bardziej podobał się na długo przed rokiem 2015 - tym. To już nie ma na tym świecie przystojniejszych, ciekawszych i przede wszystkim moralnie piękniejszych istot od Reni Beki? Pozdrawiam i życzę samych sukcesów na wszelkich niwach (poza Reni niwą - ta niech będzie leniwą) BK

    OdpowiedzUsuń