– Ojczyzna to raj – rozpoczął obrady huncwot 2020.
– Kraj też. Nasze bogactwa biorą się z faktu, że posiadamy bratnie narody. Takie,
z których nie rekrutują się imigranci.
Poniedziałkowe zebranie sztabu wyborczego
Prezydenta 2020 musiało rozpocząć się już o 8 rano, by mógł w nim uczestniczyć
Lucjan Kutaśko, który potem gnał na godzinę 10 do Kancelarii Niedoradców, w
której milczał wraz z petentami. Uczestnikom spotkania dałam po pajdzie
świeżego chleba z nocnego wypieku, które obłożyłam szynką z wyrzutami sumienia,
czyli salcesonem. Do popicia było do wyboru kakao, mleko od młodych wader, a
dla koneserów spirytus salicylowy (podwójny AK-owiec skarżył się na trądzik
młodzieńczy, który ponoć rósł mu do wewnątrz ciała, więc zasuszał go od
środka).
– Tacy Madziarzy żywo interesują się tym, co u nas
dzieje się – ciągnął tomasz.ka. – Lucku, opowiedz państwu, co zaobserwowałeś w
zeszłym roku w Budapeszcie.
– Łooo, jakie dobre kakało – siorbała z uznaniem
dostatecznie dobra Kunia.
– Mimo krótkiej delegacji postawiłem na
kompleksowe badania – wyłuszczał problem Kutaśko. – Najpierw spałem z 55-letnią
Węgierką, ale następną noc spędziłem z jej mężem. Oboje, i to niezależnie od
siebie, od razu po przebudzeniu pytali, co nowego w Polsce. Ona nawet chlipała,
martwiąc się, czy polska młodzież wyrośnie na świadomą i mądrą siłę narodu.
– Znać w tym spirytusie odpowiednie proporcje
salicylanów – chwalił trunek powstaniec. – Moje jelita czują się dobrze
odkażone. Bóg zapłać, Adela.
– A spałeś z przedstawicielami innych bratnich
narodów? – dociekałam. – Możesz mi, kochasiu, odpowiedzieć po węgiersku.
– Kutaśko już przygotowuje się do pracy –
prezydent położył palec na ustach. – Napij się, Lucjanie, wilczego mleka i
zmykaj milczeć do kancelarii.
– To co robimy z tą polityką zagraniczną? – zadała
podstawowe pytanie Lwinka.
– Będziemy stać na gruncie pryncypiów i nadal
awangardowo spełniać wyjątkową rolę, do której predestynował nas suweren –
wyjaśniał huncwot 2020. – Wdrożeniowa moc naszych pomysłów zwalczy wszelką
deformację i pozwoli osiągnąć wysoki prestiż. Nasze moralne drogowskazy
skierują uwagę międzynarodowej opinii publicznej na płaszczyznę zrozumienia i
aprobaty… – Mój krewniak mówił tak jeszcze przez godzinę. Już po chwili uciekł
do pracy Kutaśko, po kwadransie ulotniła się Kunia i Lwinka, po trzech
kwadransach ocknął się z drzemki AK-owiec i pod byle pretekstem zrejterował.
Zostaliśmy sami.
– Huncwocie, a co u ciebie na niwie osobistej?
– Za kilka dni będę obchodził trzecią rocznicę pierwszego
skrzyżowania wzroku z Renią. Wtedy jej spojrzenie nie było lodowate…
– Reniferia – zdiagnozowałam obecny stan dyplomacji.
– Niestety, doszło do wypaczeń, a ja nie mogę
stanąć przed elektoratem bez pierwszej damy, której nazwisko Beka wywodzi się nomen
omen z języka węgierskiego.
– Już potrafisz przemawiać, nic nie mówiąc. Wystarczy
nauczyć się działać, nic nie mówiąc – pocieszałam. – To drugie każdą kobietę zaintryguje.
W ten sposób wspólnie z krewniakiem zaprotestowaliśmy
przeciw wypaczeniom. Nic nie mówiąc, uznaliśmy kampanię za rozpoczętą.
Blog ów uwielbiam za realizm magiczny, momentami absurdalny, za szorstki liryzm, chwilami pełen serdecznej, subtelnej agresji, za fantastycznie odmalowane, wyraziste postaci i figlarny, dowcipny, plastyczny, kwitnący miejscami niesfornie język, w którym jestem niezmiennie zakochana. Niestety wycieczki osobiste i aluzje do dawnych erotycznych przygód alter ego Autora są nudne i skutecznie zniechęcają do czytania...a przynajmniej mnie. Bo tekst nadal jest świetny, jednak mnie dużo bardziej podobał się na długo przed rokiem 2015 - tym. To już nie ma na tym świecie przystojniejszych, ciekawszych i przede wszystkim moralnie piękniejszych istot od Reni Beki? Pozdrawiam i życzę samych sukcesów na wszelkich niwach (poza Reni niwą - ta niech będzie leniwą) BK
OdpowiedzUsuń