wtorek, 20 marca 2018

Władku, trochę się spociłeś...


– Z mojej perspektywy w żadnej sekundzie nie odczuwałem zagrożenia – mówił podwójny AK-owiec do kamery. – Znajdowałem się w świetnej formie, byłem wyspany, wykąpany i dynamiczny, miałem wyśmienity refleks. Pokażę państwu swój mięsień.
– Może innym razem, panie Władku.
Kamerzysta telewizji osiedlowej skierował obiektyw na moją facjatę.
– Chciałabym się najpierw wymalować – zażądałam. – Proszę też o pomoc kosmetyczki. Nie mogę widzom pokazać się bez cieni pod powiekami i wyskubanych brwi. Okoliczne pierduśnice zagryzą mnie bez pardonu.
– Nagranie ma wypaść możliwie najbardziej naturalnie – oponował redakcyjny myśliwy wildeckich sensacji. – Byłoby fajnie, gdyby zdjęła pani chustę. Rozwiany włos dobrze przyjmowany jest przez naszego reklamodawcę, którym od zeszłego roku jest producent plastikowych grzebieni z Łazarza.
– Guzik mnie to obchodzi. Od przedwojnia noszę tę chustę!
– Trudno. Proszę zatem opowiedzieć swoją wersję.
– Kolega sapał, wręcz dyszał – wskazałam palcem na powstańca – ale zależało mu. To bardzo ambitny mężczyzna. No i ma ten mięsień! Ale proszę nie drążyć, teraz nie przypomnę sobie więcej zalet.
– Jak się dała pani namówić?
– Musiał przyrzec, że nie stłucze mi tyłka.
– Tak było – potwierdził Władek, a kamera znowu zaczęła muskać jego zmarszczki. – Adela zazwyczaj mija się ze mną, ale z prawdą nigdy. Obiecałem, że nie będzie miała ani jednego siniaka na zadzie i słowa dotrzymałem – obwieścił z dumą. – Adela, wypnij się na panów!
– Zwariowałeś, lubieżniku?! Mam się jeszcze obnażyć? Przed pierduśnicami? Przed fabrykantem grzebieni? – krzyknęłam zza kadru. – Co ty masz we łbie? Celebrycką sieczkę?
– Niejednemu pan zaimponował – kontynuował dziennikarzyna z naszego fyrtla, ignorując moje oburzenie. Ręka kamerzysty też nie zadrżała.
– Ha! – puszył się AK-owiec. – Ma się tę finezję, tę pasję, ten power! Ale w takich sytuacjach i tak najważniejszy jest mięsień.
– A pani? – reporter tym razem skierował mikrofon w moją stronę, a oko kamery podążyło za jego ręką. – Kiedy już osiągnęliście metę, co odczuwaliście? Radość? Błogostan? Dumę?
– Ulgę. Potem złapała mnie chwila słabości, bo z troską zwróciłam się do kolegi: „Władku, trochę się spociłeś…”

Emisja wywiadu ma nastąpić w lokalnej telewizji już pojutrze. Słyszałam, że wiele osób będzie chciało go obejrzeć, bo to była naprawdę duża niespodzianka. Nikt bowiem nie przypuszczał, że Władek prędzej wniesie mnie po stromych schodach do mieszkania na czwartym piętrze niż proboszcz wyspowiada swoją psychofankę Gertrudę lat 77.
Grzeszność Trudzi odbiła się szerokim echem w naszej okolicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz