– Z mojej perspektywy w żadnej sekundzie nie
odczuwałem zagrożenia – mówił podwójny AK-owiec do kamery. – Znajdowałem się w świetnej
formie, byłem wyspany, wykąpany i dynamiczny, miałem wyśmienity refleks. Pokażę
państwu swój mięsień.
– Może innym razem, panie Władku.
Kamerzysta telewizji osiedlowej skierował obiektyw
na moją facjatę.
– Chciałabym się najpierw wymalować – zażądałam. –
Proszę też o pomoc kosmetyczki. Nie mogę widzom pokazać się bez cieni pod
powiekami i wyskubanych brwi. Okoliczne pierduśnice zagryzą mnie bez pardonu.
– Nagranie ma wypaść możliwie najbardziej
naturalnie – oponował redakcyjny myśliwy wildeckich sensacji. – Byłoby fajnie,
gdyby zdjęła pani chustę. Rozwiany włos dobrze przyjmowany jest przez naszego
reklamodawcę, którym od zeszłego roku jest producent plastikowych grzebieni z
Łazarza.
– Guzik mnie to obchodzi. Od przedwojnia noszę tę
chustę!
– Trudno. Proszę zatem opowiedzieć swoją wersję.
– Kolega sapał, wręcz dyszał – wskazałam palcem na
powstańca – ale zależało mu. To bardzo ambitny mężczyzna. No i ma ten mięsień!
Ale proszę nie drążyć, teraz nie przypomnę sobie więcej zalet.
– Jak się dała pani namówić?
– Musiał przyrzec, że nie stłucze mi tyłka.
– Tak było – potwierdził Władek, a kamera znowu
zaczęła muskać jego zmarszczki. – Adela zazwyczaj mija się ze mną, ale z prawdą
nigdy. Obiecałem, że nie będzie miała ani jednego siniaka na zadzie i słowa
dotrzymałem – obwieścił z dumą. – Adela, wypnij się na panów!
– Zwariowałeś, lubieżniku?! Mam się jeszcze
obnażyć? Przed pierduśnicami? Przed fabrykantem grzebieni? – krzyknęłam zza
kadru. – Co ty masz we łbie? Celebrycką sieczkę?
– Niejednemu pan zaimponował – kontynuował
dziennikarzyna z naszego fyrtla, ignorując moje oburzenie. Ręka kamerzysty też
nie zadrżała.
– Ha! – puszył się AK-owiec. – Ma się tę finezję,
tę pasję, ten power! Ale w takich sytuacjach i tak najważniejszy jest mięsień.
– A pani? – reporter tym razem skierował mikrofon
w moją stronę, a oko kamery podążyło za jego ręką. – Kiedy już osiągnęliście
metę, co odczuwaliście? Radość? Błogostan? Dumę?
– Ulgę. Potem złapała mnie chwila słabości, bo z
troską zwróciłam się do kolegi: „Władku, trochę się spociłeś…”
Emisja wywiadu ma nastąpić w lokalnej telewizji
już pojutrze. Słyszałam, że wiele osób będzie chciało go obejrzeć, bo to była
naprawdę duża niespodzianka. Nikt bowiem nie przypuszczał, że Władek prędzej
wniesie mnie po stromych schodach do mieszkania na czwartym piętrze niż
proboszcz wyspowiada swoją psychofankę Gertrudę lat 77.
Grzeszność Trudzi odbiła się szerokim echem w
naszej okolicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz