niedziela, 8 kwietnia 2018

Kazanie o dobrej formie

Wielokrotnie prosiłyśmy księdza proboszcza naszego kościółka pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego, by prawił kazania bardziej nowoczesne, a on uparcie trwał przy konserwatywnym ględzeniu. I nagle – trzeba dodać, że tuż po zmartwychwstaniu jego Szefa – coś odmieniło się w mózgownicy bossa parafii na poznańskiej Wildzie. Wdrapał się jak zwykle na ambonę, większość wiernych już rozmyślała, co zrobić z wolnym czasem, którego nie można było poświęcić na zakupy w hipermarketach, gdy nagle lokalny ambasador Pana Wszechświata nas zaskoczył.

– Od dziś, kierując się ciekawością, pobłażliwością i świętą wyrozumiałością wobec wybryków świata współczesnego, która to cecha jest immanentna dla naszego ojca świętego Franciszka, traktuję ladyfitness jako błogosławione wygibasy – obwieścił zaskakująco, ale też rozumnie. – Zgrabność, gibkość i fizyczna forma to wyjątkowo szczodre dary od Boga. Niniejszym je poświęcam. Zaprawdę i naprawdę. Mostek do raju nie jest niczym innym jak figurą gimnastyczną. Zależy mi, by moja trzódka przyszła za tydzień na sumę w sportowych strojach z lycry.
– Czy nie można tego osiągnąć poprzez modlitwę? Nie lubię się pocić – wyrwało się Trudzi, ale pod zimnym spojrzeniem księdza proboszcza szybko zamilkła.
– Zręczność i relaks to dary od Stwórcy – kontynuował tutejszy duchowy cappo di tutti capi. – Pulchne biodra to grzech. Brak w domu hantli to grzech. Pozbycie się skakanki to grzech.

Byłyśmy zdezorientowane. Dotąd z pulchnością walczyłyśmy szerokimi gestami, na przykład przy wrzucaniu grosiwa na tacę, z którą szwendał się po świątyni kościelny albo przy graniu w szachy, kiedy to musiałyśmy podnieść pionki w górę, by przestawić je na inne pola. Poczułyśmy powiew rewolucji.

– Pamiętajcie też o higienie i złuszczaniu naskórka – pouczał nas kapłan. – Rozgrzeszę każdy peeling, bo szyja i dekolt to również zasługa Absolutu. Stopy i dłonie to też boskie kończyny. Macie o nie dbać. Zrozumiano?
– Bogu niech będą dzięki – odparła Trudzia. Reszta dziewczyn milczała jak zaklęta.
– Jednocześnie odmawiam wam flirtu ze slońcem. Ponadto urozmaicajcie jedzenie. Nie doprowadzajcie do łamliwości paznokci, bo za pokutę dostaniecie dwieście zdrowasiek – ostrzegł zausznik Boga. – Nastawcie się na utrzymanie harmonii między światem zewnętrznym a wewnętrznym.
– Z formalnego punktu widzenia to było świetne kazanie – szepnęłam do ucha siedzącej koło mnie dostatecznie dobrej Kuni. – Treściwe, pełne polotu i potu, mimo cielesnego wymiaru bardzo uduchowione. Proboszcz wszedł na wyższy poziom świadomości.
– Niezła z niego jucha – uznała Kunia.

Potem pogrążyłyśmy się w modlitwie oraz czynnym udziale w mszalnej gimnastyce, znaczy klękaniu, wstawaniu i siedzeniu.

2 komentarze:

  1. A od kiedy to Kunia jest dostatecznie dobra?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od kiedy jej semestralna ocena zaczęła się wahać między trójką a czwórką.
      Czuwaj!

      Usuń