piątek, 13 sierpnia 2010

Patent.

Jak wiemy, patenty pojawiły się z momentem budowania siedzib przez naszych przodków. Antenaci wychodząc z szałasów do trwałej (drewnianej lub murowanej) budowli mówili z angielska: „pa, tent”, czyli „żegnaj, namiocie”. W ten sposób z przewiewnego tipi wtargnęli do wigwamów, jaskiń, czy kamiennych konstrukcji. A każda z nich miała w sobie coś niepowtarzalnego, co zasługiwało na rejestrację w urzędzie patentowym.

Władek lat 94 od kilku dni ponownie zaczął narzekać na dolegliwości związane z wysoką temperaturą. „Adela, ja już nie wytrzymuję!”, krzyczał do słuchawki. „Zaczynam już wypacać ciała jamiste!”. Powiedziałam, by zmroził sobie rozgorączkowaną głowę, bo w jego wieku to raczej człowiek jeszcze bardziej się opatula i żadne słońce mu nie straszne. Władek zamilkł, ale nie czułam, by tym razem moja uwaga go obraziła. Milczał, a ja nie odkładałam słuchawkę, czekając na reakcję. Stało się. Ale usłyszałam o tym dopiero po kilku dniach.

Władek lat 94 zaprosił mnie na spacer. Czekał na mnie przy Dolnej Wildzie w Poznaniu, tuż przy wejściu do Parku im. Jana Pawła II. Już z daleka wydał mi się wyższy. I jakiś taki nieproporcjonalny. Wzrok mam dobry, ale teraz nie chciałam wierzyć oczom. Buty Władka lat 94 były monstrualnie wielkie. Wyglądał przedziwnie. Przeszłam przez przejście na światłach i przybliżyłam się do mego przyjaciela.

– Adela – krzyknął, gdy jeszcze podskakiwałam radośnie na zebrze. – To nie problem rozgorączkowanej głowy! To sprawa stóp!!
– Nie martw się, kochasiu. Zabrałam białą parasolkę. Już rozkładam.
– Adela, nie wymądrzaj się. Posłuchaj tym razem mnie.
– Taa?
– Wkładałem głowę do zamrażarki, ale nogi nadal się pociły. Potem włożyłem tam stopy i mimo że stałem na głowie, to głowa drżała z zimna.
– No co ty! Chodź, przytulę cię.
– Milcz, głupia. Skonstruowałem buty, które są przenośnymi lodówkami. Jest mi wyjątkowo dobrze, ale czuję że nie mogę stepować. To jednak trudność poboczna.

Poszliśmy pod krzyż papieski upamiętniający pielgrzymkę Jana Pawła II do Poznania. Władek stał w lodówkach, a ja miałam nad sobą białą parasolkę. Nie tańczyliśmy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz