środa, 11 sierpnia 2010

Złudzenia, czyli życie po życiu.

Pływałam bez umiaru. Na grzbiecie, motylkiem i żabką. Bez zmartwień, bez głodu, beztrosko. Skoki na główkę, ciosy i kopniaki w brzuch, często z kciukiem w buzi. To był mój najlepszy okres w życiu. Brakowało mi jednak wtedy refleksji, która skłoniłaby mnie do oporu przed wyrzuceniem z raju. A tak dałam się wypchnąć. Paskudne rozwarcie, okropne kleszcze, dzika cesarka. Takie są matki, fatalne uczucie macierzyńskie każe im wypchnąć pociechę na mróz, zacinający deszcz i kłopoty wszelakie.

Ludzkie wyobrażenia o życiu po życiu są infantylne. Fantazje o wiecznej uczcie w gronie przystojnych brunetów i barczystych blondynów o niebieskich oczach jest złudą i oszukiwaniem samej siebie. O wizjach mężczyzn widzących roznegliżowane anioły podające kolejne niebiańskie drinki lepiej w ogóle nie wspominać. Prymitywne myślenie. Uświadomił mi to Lucjan Kutaśko.

Do szefa kampanii wyborczej tomaszka 2015 zadzwoniłam wczoraj wieczorem. Odebrał niemal natychmiast, od razu dzieląc się nowinami.
– Pani Adelu, coś wielkiego złapało mnie na wędkę!
– Zaraz, myślałam, że jesteś wędkarzem, a nie przynętą.
– Ja też tak myślałem. Wie pani doskonale, że moje przemyślenia są głębokie jak toń w jeziorze Czarna Hańcza.
– Właśnie, kochany panie Lucjanie, niech pan wpuści trochę światła.
– Nie o to chodzi. Było tak: zarzuciłem spinning z myślą o węgorzach i czekałem aż zaczną brać. Tymczasem przy spławiku coś się zakotłowało, żyłka się naprężyła i po chwili już byłem na głębokości 3 metrów. Metr niżej zakrztusiłem się wodą, by na kolejnym metrze puścić kija. Byłem przerażony.
– No i szczęśliwie wypłynąłeś – zakończyłam historię, by Lucjan Kutaśko szybciej dobił do brzegu. Kuzynka pracowała w centrali rybnej i tego typu opowieści mnie nużyły.
– Niestety. Nie zrozumie tego pani. Poczułem się jak w łonie matki. Poddałem się wodzie, włożyłem kciuk do buzi , po prostu zrobiło mi się błogo. Byłem znowu embrionem.
– Niech pan wraca. Samotność panu nie służy. – Rozłączyłam się, protestując przeciw czczej i pustej gadaninie.
Potem pomyślałam, że Kutaśko miał objawienie. Że przekazał nam obraz życia w raju. Z kciukiem w buzi i na pępowinie, którą symbolizowała boska żyłka. Ach, Czarna Hańcza...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz