piątek, 22 października 2010

Jak zostałam motywatorką.

Pamelka lat 24 powiedziała mi wczoraj tak: „Są demotywatory, jest defetyzm, ogólnie destrukcja. Cieszę się, że działa pani inaczej.” Kiedy słyszy się taki komplement z ust młodszej o pół wieku Pamelki, to chce się być motywatorką, siać fetyzm i strukcję. No i obdzierać wszystko z „de”.

Władek lat 94 nie spodziewał po mnie tak rewolucyjnej władzy, więc siedział przy herbatce cicho niczym pchła pod miotem. Psim miotem. W końcu, który mężczyzna lubi być nazywany na okrągło debilem?
– Władek, z ciebie jest taki bil.
– Bill? Rachunek? Krzywdzisz mnie, Adelo – Władek skulił się przed kolejnym werbalnym uderzeniem. Ono jednak nie nastąpiło. Dlatego po chwili ośmielony kontynuował: – Zawsze byłem dla ciebie gratisowy. Czasem nawet promocyjny, ale tego nie zrozumiesz... Bill, powiadasz?
– Nie bill, lecz szybki Bill.
– Taa? Najpierw fast food, a potem fast bill? – gorzko wyrzucił Władek.
– Nie marudź! Masz jakiś ficyt? Albo fekt? Kiedyś mnie degustowałeś, a teraz we mnie gustujesz. Pozbyłeś się „de” i od razu masz przyspieszenie. Kiedyś bym to doceniła, dziś cenię ad hoc.
Władek zrobił głupią minę bila, ale mnie przez to nie koncentrował. W sumie z niego był fajny likwent, a wszystko przez utratę „de”.

I naszła mnie myśl, by w ogóle pozbyć się z mojego słownika „de”. Bo „de” jest do de – przytłacza, piętnuje oraz wpuszcza w maliny. Bardziej chcę mieć presję, niż depresję. Szczególnie w moim wieku. Odczuwać koniunkturę, a nie dekoniunkturę. Słuchać lirium, niż obserwować u Władka delirium. Wolę go sygnować na kochanka niż desygnować z tej roli. Z radością zauważyć u mężczyzny wzrok zawieszony na moich biodrach, przez to nazwać go talistą, niż mierzyć się z detalistą, co to wyszukuje cielesnych uchybień. Do twarzy bardzie mi z zaprobatą niż dezaprobatą.

– Władek, chciałabym byś w przyszłym roku został putowanym.
– Ja się do niższej izby parlamentu nie nadaję. Do de z tym putowanym!
I ja tu protestuję. Przeciw głupim zyderatom Władka lat 94. Z niego bil i prawator!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz