sobota, 30 października 2010

O żywym święcie.

Większość Polaków stać na luksusy dopiero po śmierci. Trumny są ładnie wystrugane, wyszlifowane, polakierowane i wyłożone eleganckimi tkaninami. Kwaterę dostają nawet bezdomni. Jestem pewna, że płyty granitowe i marmurowe, gdyby były zużyte nie na groby, a na drogi, dawno komunikacyjne problemy w Polsce by rozwiązały. I na odwrót: masę bitumiczną można kłaść w miejscach pochówku, asfaltując bliskich na wieczność. Na pewno więcej wnuczków na rolkach odwiedzałoby groby dziadków i babć. Dlaczego wnuk nie mógłby pojeździć na babci? Przecież i tak nas obgadują. Teraz się ociągają z obchodzeniem 1 listopada, najwyżej przychodzą w adidasach, ale z rozwiązanymi sznurowadłami. Nie warto wyrostków ciągnąć na cmentarze za sznurowadła.

Sprawa podobnie ma się z ogniem. Ogień to żywioł, który symbolizuje działanie, dynamikę, siłę i przebojowość. Trudno o tym mówić w kontekście najbliższych, którzy odeszli. Dlaczego więc zapalamy znicze na ich grobach? Co ma nam spłonąć? Pamięć? Wyrzuty sumienia? Wspomnienia, gdy ich policzkowałyśmy albo odmawiałyśmy radosnego seksu? Ogień nie woda, ale nie rozwinę tego, bo nie wiem, co chciałam przez to powiedzieć. (Jeżeli ktoś ma pomysł na interpretację, to liczę na komentarze.)

Nikt też nie pomyśli o wosku. Nikt nie zaduma się nad knotami. Gdyby użyć wosk ze zniczy sprzedawanych każdego roku na Wszystkich Świętych i Zaduszki, to starczyłoby go na wypastowanie wszystkich posadzek w Polsce. Wszystko by lśniło! Parlament by lśnił, szkoły świeciłyby przykładem, urzędy raziły światłem w oczy sumiennością i profesjonalizmem, szpitale uzdrawiały jasnością podłóg i umysłu personelu.
A knoty? Zostawmy je na cały rok. Lepiej knocić knoty, niż ustawy, przepisy i regulaminy. Gdyby zachować wszystkie knoty ze zniczy, to mielibyśmy szansę na związanie końca z końcem. Knota byśmy przeobrazili w jakość.

Przyszedł do mnie Władek lat 94 i zaczął narzekać.
– Co za fatalna pogoda!
– Świeci słońce, zapowiedzieli 16 stopni w dzień, a ty narzekasz? – zdziwiłam się.
– Nie po to uszyłem sobie kurtkę ze zwierząt futerkowych, by grzać się pod nią w taki upał!
– To straszne! Pomyśl o ekologii! Uszyłeś sobie futro?
– Adela, odchrzań się od moich szczurów! Przez miesiąc schodziłem do kanałów, by upolować najlepsze sztuki.

No cóż, Władek mnie wzruszył. Prawdziwy AK-owiec. Jeżeli Anonimowy Kobieciarz zdaje sobie sprawę, jakim był dotychczas szczurem i symbolicznie zabija w sobie taką naturę, to wraca do żywych. Bohater. Pójdę z nim na cmentarz, pójdę pod pomnik. Zaprotestujemy przeciw kobieciarzom, co udają, że nie są szczurami. Wychłoszczemy ich knotami. Wydepilujemy rozgrzanym woskiem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz