niedziela, 30 stycznia 2011

Proboszcz wie, czego chce Bóg.

Chyba jak każda katoliczka nieraz miałam ochotę poczuć chłód potrzewki sutanny. Niestety, jest na to tylko jeden sposób, ale przeze mnie nie jest on akceptowany. Żadnych perwersji z księżmi – to moja życiowa dewiza. Mi szło jedynie o przyodzianie ciuszka i przespacerowanie się główną nawą od wejścia do kościoła do głównego ołtarza oraz powrót tą samą ścieżką. Marzenie skromne, lecz dotychczas niewykonalne.

Wyszliśmy z Władkiem lat 95 na mszę dla dzieci. Jest ona najkrótsza i kazanie jest zrozumiałe. Nie ma niepotrzebnego ględzenia i moralizatorstwa dla ubogich. Jednak w wędrówce ku pobożnemu skupieniu często z Władkiem zbaczamy z drogi. Dziś zaproponowałam byśmy zaszli najpierw do zakrystii. Chciałam pogawędzić z najważniejszym duchownym naszego kościoła. Proboszcz parafii Zmartwychwstania Pańskiego na Wildzie w Poznaniu to mężczyzna równy. Bezpośredni interlokutor o rumianej twarzy i jowialnym charakterze. Nosi złoty sygnet na serdecznym palcu. Ma odbarwienia skóry na łydkach i pośladkach. Przebyte choroby: świnka, krztusiec, obecnie leczy tasiemca. Podczas wakacji lubi jeździć na karuzeli łańcuchowej. W chwilach wolnych namiętnie rozwiązuje szarady i łamigłówki. Życiowa ambicja: zdobyć papieską relikwię, najchętniej paznokieć Jana Pawła II. Pierwsze imię: Zbigniew. Drugie imię: Hieronim. Jedynak. Wszystkie zęby wyleczone. Posiada audi, rocznik 2009. Lubi golonkę, piwa jednak nie pije. Zamartwia się losem nieboraków, przyjaźni zaś z ludźmi bogatymi. W dzielnicy ludzie mówią, że pójdzie do nieba.

– Niech będzie pochwalony... – przywitał się ksiądz Zbinio.
– Niech będzie – wtrącił się Władek.
– Niech będzie – powtórzyłam.
– Miło widzieć zbłąkane duszyczki – uprzejmie ciągnął proboszcz.
– Zbinio, nie chcemy ci zawracać głowy. Powiem krótko: nie bądź kutwa, daj przymierzyć sutannę – palnęłam wprost.
– Nie mogę, Adelo. Bóg nie chce kobiety w sutannie.
– A co chce Bóg? – spytał zaintrygowany AK-owiec.
– Bóg chce miłości i pokoju.
– On jest sam, to łatwo żyć mu w zgodzie. Gdyby miał drugiego Boga za sąsiada, to już nie byłoby tak lekko – zauważyłam. – Zbinio, nie daj się prosić. Daj sutannę!
– Bóg chce porządku. Ordnung muss sein, Adela, dlatego nie pożyczę ci sutanny.

Zbinio jest bardzo konserwatywny. Z drugiej strony nie ma co się dziwić – taka robota. Dlatego nie można w tej sytuacji protestować. Z proboszczem pożegnaliśmy się uprzejmie. Gdy wyszliśmy z zakrystii Władek mrugnął porozumiewawczo okiem. Wyciągnął coś białego z kieszeni i zaczął zapinać na szyi. Uwierzcie, Władek w koloratce potrafi podniecić każdą kobietę.

2 komentarze:

  1. Adelo, to nowa jakaś perwersja, pochodzić w sutannie :)
    Chochlik jednak wszedł ci w spodnią część tej odziezy i zamiast s napisał r, pozdrawiam Irena

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, ale niech już tak zostanie. A co do sutann, to kobiety dodałyby jakieś falbanki i byłyby po prostu ładniejsze.

    OdpowiedzUsuń