środa, 23 lutego 2011

Matriarchat.

Życie ustawia nas w mroźnym słońcu albo w strugach tropikalnego deszczu. Alternatywa między cycatą naguską biegającą jedynie w biodrowej przepasce pośród równikowego buszu lub odzianą szczelnie Eskimoską myjącą w igloo włosy we własnej urynie nie pociąga mnie. Marny wybór. Taki sam, jaki mieli żołnierze taplający się w zabłoconych okopach po obu stronach frontu nad Marną. Właśnie, żołnierze. Mężczyźni. Z nimi jest podobnie, szczególnie z tymi, którzy kręcą się wokół kobiet. Albo to wspaniale zbudowany dawca nasienia, który za moment ucieknie w siną dal, albo tatusiek, który zaopiekuje się potomstwem i w swej naiwności nie przeprowadzi badań genetycznych. W złym czasie się urodziłam. Bardzo złym. Ale jeszcze można coś zmienić.

Łakomy Władek lat 95 siedział w kuchni, znów wpatrując się w tańczącą kofeinę. W swych przedwojennych palcach trzymał kubek z kawą, bo poskąpiłam mu filiżanki. Zbyt kruchą mam porcelanę, by ryzykować podawanie jej w łapska człowieka, który najsentymentalniej wspomina pobyt w kanałach. Od święta mogę zafundować sobie stres, ale nie na co dzień. To byłaby gruba przesada.
– Ten świat jest coraz bardziej zwariowany, Władku – rzuciłam do AK-owca.
– To prawda – westchnął powstaniec.
– Odkąd Mojżesz zniósł z Synaju dwie tablice kamienne świat się pokichał – zawyrokowałam sentencjonalnie.
– Co chcesz od 10 przykazań?
– Nie od wszystkich. Denerwuje mnie co najwyżej połowa.
– Niby co konkretnie?
– Nie będziesz miał innych bogiń przede mną!
– Bluźnisz, Adela! – Anonimowy Kobieciarz lat 95 chwycił się za głowę.
– Bronisz starego dekalogu, bo on pozwala ci szukać bogiń w innych kobietach!
– Bzdura! – krzyknął Władek. – Jest przecież inne przykazanie: „Nie cudzołóż”!
– Nie idzie o łóżko, lecz o ołtarz, na który wznosicie nową kochankę. Ponadto, dlaczego nie ma przykazania „Nie pożądaj męża bliźniej swojej”?
– Jakiej bliźniej? Nie stosuj słowotwórstwa w stosunku do starego języka, jakim posługiwał się Mojżesz!
– Guzik mnie obchodzi ozór uciekiniera z egipskich kurortów!
– Adela, zlituj się! Jak ja miałbym pożądać męża bliźniej swojej? Czy ja jestem pedałem?!
– Widzisz, zrównujesz kobietę z gejami, dodatkowo obrażając ich – i nas kobiety – w warstwie słownej. To jest idea dekalogu?!

Władek obraźliwie puknął się w czoło, dopił dwoma haustami kawę i wybiegł z mojego mieszkania. Dziś mu na to pozwoliłam, ale już jutro przeciw takiemu zachowaniu zaprotestuję. Nie będzie samiec pluł nam w twarz, ni kobiet nam paskudził. Od matki nasz poród, od samca głód, kurewstwu stop, samice!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz