czwartek, 14 kwietnia 2011

O pluciu.

Dziś rano zadzwonił do mnie szef sztabu wyborczego Prezydenta 2015 Lucjan Kutaśko. Mózg i wielka osobowość najbliższego otoczenia mojego krewniaka, czyli tomasz.ka, który z mojego widzimisię, to znaczy nadania, zostanie już wkrótce głową państwa. Jednakże z perspektywy najbliższych wyborów prezydenckich okres na razie jest spokojny, więc nie musimy trzymać naszego ośrodka nerwowego w centrum, to wysłaliśmy go do krainy mazurskich jezior. Tam Kutaśko pływa, wędkuje oraz wpatruje się w toń, koncentrując się przed harówą, jaką jest kampania przedwyborcza.
Od razu wyczułam, że Lucjan był zdenerwowany. Wprawdzie przywitał się ze mną w sposób nienagannie grzeczny, czyli jak zwykle, jednak wibracje głosu podpowiadały mi, że coś go trapi. Istotnie, miałam rację. Intuicja to domena kobiet, a ja mam ją bardzo wysoką rozwiniętą.
Zwołałam u siebie naradę, zapraszając Władka lat 95 oraz huncwota 2015, a chłopcy w przeciągu godziny karnie się u mnie stawili.
– Moi drodzy – rozpoczęłam spotkanie z bardzo poważną miną, zaznaczając w ten sposób współpracownikom, że zetknęliśmy się z nie lada problemem. – Lucjan wypłynął świtem na jezioro, ale jest lekko przeziębiony. Kicha, smarka i churchla, ale rankami jest chłodno, więc jest usprawiedliwiony. W pewnym momencie splunął koło spławika i wiecie co?
– Co? – spytał zaintrygowany AK-owiec lat 95, natomiast prezydent tylko rozdziawił szeroko gębę, niepotrzebnie eksponując swoje ubytki.
– Plwocina zamiast normalnie unosić na fali, to poszła od razu na dno – obwieściłam, sama będąc zatrwożona nowiną.
– Co ten łajdak wczoraj zeżarł? – powstaniec uniósł brwi do postawy pionowej.
– Hmm – zastanowił się tomasz.ka, w sposób rozsądny nie ferując od razu wyroków. – Czyżby Lucjan przekazuje nam, że plucie na kontrkandydatów nie jest już na fali?
– Mówię wam, zjadł pod wódeczkę jakiegoś rybiego truposza i ma omamy – zdiagnozował Władek.
– Czy Kutaśko tylko raz splunął?
– Zadałam to samo pytanie, drogi prezydencie. Lucjan, gdy tylko zauważył niecodzienne zjawisko, to zaczął eksperymentować. Doświadczenia potwierdziły pierwszą próbę, ale znacie Kutaśkę. On działa do sił ostatnich. Plucie powtarzał tyle razy, aż odwodnił się na środku jeziora.
– Głupia lama – zbagatelizował wydarzenie Ak-owiec.
– Buddyjski lama nie jest głupi – nie zgodził się z weteranem flirtu huncwot.
– Ja o tej plującej lamie, co jak wielbłąd wygląda, tyle że bez garbów.
Mężczyźni dyskutowali, a ja z rosnącym sercem przysłuchiwałam się burzy mózgów. Ach, gdyby tak wszyscy potrafili dyskutować, konfrontując odmienny ogląd świata. Tak, moje chłopaki nigdy nie będą pluć. A ci inni? Nawet nie będę przeciw nim protestowała. Plwocina sama pociągnie ich na dno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz